A gdyby tak przejść na emeryturę przed 40-stką… Czym jest ruch FIRE i na czym polega?
Ruch FIRE od ponad 30 lat aktywnie zdobywa coraz to kolejnych zwolenników. Metoda Robin i Domingueza pozwala na zrezygnowanie z pracy zawodowej na wiele lat przed formalną emeryturą. Wymaga jednak szczególnych warunków, wielu wyrzeczeń i dużo nakładów pracy. Czy ta droga prowadzi do odrodzenia jak feniks z popiołów czy też ciężkiego poparzenia?
Spis treści
Świadectwo maturalne otrzymujemy w wieku około dziewiętnastu lat, ale co dalej? Studia, pierwsza praca, wdrożenie do profesji, w której spędzimy większość swojego życia, kredyt hipoteczny, jeden samochód, drugi samochód i powiększenie rodziny. I tak aż do emerytury. „Czas wolny” powoli zaczyna się dopiero po 60. kiedy w końcu się dochrapaliśmy. Niekonwencjonalną odpowiedzią na ten dylemat – być czy mieć – jest FIRE mouvement. Ruch funkcjonujący od 1992 roku, który proponuje pozwolenie sobie na przejście na „wcześniejszą emeryturę” nie poprzez państwowe programy, a własną pracę.
Czym jest FIRE?
Początki współczesnego ruchu FIRE, czyli Financial Independence, Retire Early (pol. Finansowa Niezależność, Wczesna Emerytura) sięgają 1992 roku. Pisarka Vicki Robin i ekspert finansowy Joe Dominguez wydali bestsellerową książkę „Your Money or Your Life”. Od tego czasu sprzedała się w milionach egzemplarzy i była okresowo aktualizowana, ostatnio w 2018 roku. Jej myślą przewodnią jest konieczność uświadomienia sobie wartości wydatków finansowych, wymierzając je w realnych wartościach życiowych. W tradycyjnym modelu zatrudnienia, każdy ekspens kosztuje nas pracę, a co za tym idzie – bezcenne godziny z życia. Sposobem na wymknięcie się z tego zaklętego kręgu miałoby być odłożenie odpowiedniej kwoty i zainwestowanie jej celem osiągnięcia finansowej niezależności.
Czym jest ta mityczna niezależność? W uproszczeniu, oznacza ona zdolność do utrzymania się ze swoich oszczędności i zarabianego pasywnie dochodu aż po kres naszych dni. Poradnik przedstawia 9-punktowy plan, jak tego dokonać. Proponowany program wynika z doświadczeń Domingueza, który zakończył swoją karierę zawodową analityka finansowego w wieku 31 lat. Wyznaczył również kilka podstawowych zasad, którymi do dzisiaj kieruje się większość zwolenników tego stylu życia. Jednak sam skrótowiec FIRE powstał znacznie później i nie jest jasne, kto użył go po raz pierwszy. Z pewnością trzeba jednak przyznać mu dodatkowe punkty za odwzorowanie angielskiego wyrazu „ogień”. Płomienna konotacja brzmi zdecydowanie lepiej niż polskie FNWE, czym skutecznie zachęca do żarliwego podążania tą drogą.
Sam ruch ma nieco ponad trzydzieści lat. Aczkolwiek, marzenie o uzbieraniu na tyle dużego majątku, żeby nie musieć już więcej pracować towarzyszy ludzkości od niepamiętnych czasów. Z sukcesem dążyli do niego chociażby XIX-wieczni rentierzy czy renesansowi arystokraci. Analogii możemy doszukać się nawet u bohatera biblijnej przypowieści o nieroztropnym bogaczu, który zebrawszy obfite plony uznał, że dalsza praca nie będzie mu w życiu konieczna. Ruch FIRE jak widać ma znacznie dłuższe korzenie.
Zasada 4 procent, czyli ile zebrać i w co inwestować?
Wolność od pracy i niezależność finansowa bez wątpienia brzmią kusząco. Pozostaje jednak jedno pytanie, mianowicie – jaką kwotę należy odłożyć, żeby wystarczyła nam do końca życia? Zdaniem zwolenników ruchu FIRE, będzie to mniej więcej dwudziestopięciokrotność naszych planowanych rocznych wydatków, tak żebyśmy mogli rocznie żyć za jedynie 4 proc. tej kwoty. Następnie, należy zainwestować ją w fundusze indeksowe na giełdzie, które pozwalają ograniczyć ryzyko ekspozycji na pojedyncze przedsiębiorstwa oraz obligacje skarbu państwa stanowiące złoty standard wśród papierów wartościowych w dziedzinie pewności zwrotu.
Jak wydawać, nie tracąc majątku?
Wypłacanie rokrocznie 4 proc. oszczędności nie powinno skutkować ich uszczupleniem, gdyż zostanie zrównoważone przez oczekiwane zwroty z inwestycji. Przynajmniej teoretycznie. Według założeń FIRE, powinny one przynosić zyski z odsetek na poziomie około 5 proc. całości kwoty. Oczywiście, zależy to w szczególności od poziomu stóp procentowych oraz sytuacji na giełdzie. Czasami, na przykład w momencie kryzysu gospodarczego, zwrot może być nawet ujemny. Jednak entuzjaści FIRE uważają, że w dłuższym okresie wszystko się wyrównuje. Czy mają rację? Zapewne zależy to od konkretnego przypadku, na przykład, inwestując w giełdę przed Globalnym Kryzysem Finansowym w 2007 roku, szybko przekonalibyśmy się o ryzyku, z którymi związane są inwestycje. Co prawda, już kilka lat później nasza inwestycja zaczęłaby przynosić zwroty, jednak przejściowe kłopoty gospodarcze mogą naprawdę wiele namieszać w nawet najbardziej dopracowanych planach.
Jak oszczędzić tak wielką kwotę?
Zgromadzenie dwudziestopięciokrotności rocznych wydatków nie jest proste. Zakładając, że będziemy w stanie funkcjonować na dłuższą metę za około 4 tys. zł miesięcznie oznacza to konieczność zgromadzenia bagatela… 1,2 mln zł. Tak rozległe oszczędności nie przyjdą łatwo. W wielu przypadkach mogą wymagać odkładania ponad połowy swojej wypłaty. Często wiąże się to z niemal ascetycznym stylem życia. Wynajęcie pokoju zamiast całego mieszkania czy konieczność obycia się bez zagranicznych wakacji, wyjść do restauracji i innych udogodnień to zaledwie czubek góry lodowej. Kluczowe jest również trzymanie uzyskanych funduszy na oprocentowanych rachunkach i pozwolenie na działanie magii procentu składanego.
Ogień w czterech smakach
Osobom podejmującym się próby uniezależnienia finansowego od pracy przyświecają różne cele i perspektywy na przyszłość. Niektórzy chcieliby jedynie wieść skromne życie bez konieczności uczestniczenia w zawodowym wyścigu szczurów. Inni natomiast marzą o labie i stylu życia milionera. Z tego względu istnieje wiele różnych odmian ruchu FIRE, które można dobierać w zależności od przypadku. Ponadto, ze względu na możliwości zarobkowe, nie każdy może sobie pozwolić szczególnie na tą ostatnią. Jakie opcje mamy zatem do wyboru?
Chude czy pełne?
Najbardziej rozpowszechnioną formą jest lean FIRE, czyli odchudzona odmiana. W tym wariancie, oszczędzający chce zebrać odpowiedni kapitał, żeby być w stanie utrzymać godny, ale nieco skromny styl życia bez podejmowania się pracy. W Ameryce jest to zazwyczaj utożsamiane z wydawaniem poniżej 50 tys. dol. rocznie. Przenosząc to na polskie realia, odpowiednikiem byłyby miesięczne wydatki na poziomie około 4 tys. złotych. Zgodnie z podaną wcześniej zasadą 4 proc., jego stałe utrzymanie wymagałoby zebrania nieco ponad 1 mln zł. Wymaga to odpowiednich wyrzeczeń, konsekwentnego odkładania oraz mądrych inwestycji. Jest jednak osiągalne w skali kilkunastu-kilkudziesięciu lat. Inaczej ma się natomiast sytuacja z pełnowymiarową wersją – full FIRE. Tutaj oszczędzający zakładają przynajmniej dwukrotność wydatków z wersji lean. Wiąże się to jednak z koniecznością odłożenia odpowiednio większej kwoty, a co za tym idzie opóźnia przejście na wymarzoną wcześniejszą emeryturę. Z pewnością nie jest to dobre rozwiązanie dla osób, które w skali miesiąca wykorzystują większość swoich funduszy.
Barista lub coast, czyli FIRE bez pełnego odejścia z pracy
Co zrobić, gdy nie jesteśmy w stanie odłożyć tak wielu pieniędzy, żeby w ogóle zostawić pracę. Czy FIRE nie jest dla nas? Otóż nie do końca! Intensywne oszczędzanie i pasywne dochody mogą znacząco wspomóc w ograniczeniu roli pracy w życiu i osiągnięciu większej wolności. Barista FIRE to odmiana, w której zakumulowane środki i pasywne dochody pozwalają na pozostawienie pracy na pełen etat. Zwolennicy tej odmiany pozostają zatrudnieni na część etatu, żeby uzyskać dodatkowe dochody oraz benefity z nią związane, takie jak ubezpieczenie zdrowotne. Mniejszy wymiar czasu pracy to więcej przestrzeni na realizowanie się oraz życie prywatne.
Inną, jeszcze mniej wymagającą odmianą, jest tak zwana coast FIRE, która polega jedynie na stworzeniu wcześniejszych oszczędności na godną emeryturę przynajmniej na 10 lat przed odejściem na nią. Dzięki temu, w ostatnich latach pracy, nie trzeba już się martwić o pilne oszczędzanie i można cieszyć się życiem. Co więcej, środki będą również stanowić wygodną poduszkę finansową na wypadek powinięcia nogi.
Ryzyko pożaru w skarbcu
Żyjemy w czasach, kiedy świat wydaje się do BANI, a niepokój towarzyszy nam na każdym kroku. Ostatnie lata nauczyły ludzi, żeby patrzeć na plany z większą ostrożnością. Rozwiązanie FIRE może mieć poważne mankamenty, jeżeli nie uwzględnia, że zgromadzony majątek w dalszym ciągu będzie na siebie czynnie pracował. Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku. Należy więc zachowywać gotowość do reakcji. 600 tys. zł spoczywa spokojnie na lokacie 8 proc.? Fantastycznie! Pamiętajmy jednak, że stopy procentowe stale się zmieniają i może się okazać konieczne przenoszenie środków co jakiś czas. Jeśli w konkurencyjnym banku pojawi się oferta na 10 proc. musimy szybko zreflektować i dokonać transferu środków albo stracić dodatkowe odsetki.
Ponadto, w bankach europejskich gwarantowana kwota zwrotu w przypadku upadku instytucji wynosi 100 tys. euro. Co z resztą naszych oszczędności, czy mamy możliwość jakoś je odzyskać? Tutaj mamy dwa uda – albo się uda, albo się nie uda. Organy nadzorujące oraz inne banki mogą zorganizować akcję ratunkową, żeby przejąć depozyty. Nie muszą jednak tego robić! Wszystko zależy od ważności systemowej plajtującej firmy i chęci pomocy ze strony państwa. Czy jednak jest się czym martwić? Banki nie upadają tak często. W końcu istnieją bezpieczne przystanie, będące doskonałą opoką dla inwestorów, takie jak Credit Suisse. A nie, zaraz…
Niezwykły przypadek Boliwariańskiej Republiki Wenezueli
Wydaje się, że nie ma stabilniejszej formy oszczędności niż obligacje skarbu państwa. Zwolennicy ruchu FIRE sugerują je zatem jako najlepsze zabezpieczenie funduszy „wczesnoemerytalnych”. Portfel złożony z nich oraz z giełdowych funduszy giełdowych powinien pozwolić na pomnażanie zgromadzonego kapitału o przybliżoną wartość 5 proc. rocznie. Jednak nie bez powodu powstał grom powiedzeń dotyczących ryzyka. Kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa, a bez ryzyka nie ma zabawy. Ten przypadek nie jest odosobniony.
Dla łatwiejszego zobrazowania dochodów, które można uzyskać z takiej inwestycji, warto podłożyć sobie konkretne kwoty. Inwestując 100 tys. zł możemy zatem spodziewać się nieprawdopodobnego dochodu w wysokości 5 tys. zł rocznie! To przyjemny dodatek do zarobków, jednak może okazać się niewystarczający, żeby z miejsca rzucić papierami w swoim zakładzie pracy. Cóż, przynajmniej rzeczywiście nasze pieniądze są w takiej sytuacji względzie bezpieczne. Bankructwa całych państw to odosobnione przypadki. Właśnie dlatego historia Boliwariańskiej Republiki Wenezueli, która przestała wywiązywać się ze swoich obowiązków w 2017 roku, stała się przykładem znanym na cały świat. Czy aby na pewno?
Przypomnijmy sobie sytuację Islandii w 2008 roku, Argentyny w 2001, Rosji w 1998 oraz Libanu w 2019 czy Sri Lanki w 2022! Grecja, chociaż się wybroniła, również w 2009 roku zawzięcie dążyła do dołączenia do owego zestawienia. Warto inwestować, jednak powierzanie jednemu źródłu całej swojej sytuacji finansowej może nas łatwo pociągnąć na samo dno. W rezultacie znajdujemy się w sytuacji, kiedy regularnie żonglując swoimi funduszami, w dalszym ciągu poświęcamy się pracy – tyle tylko, że dla samych siebie.
Nie poparzcie się! FIRE nie jest dla każdego
Chociaż praca nie powinna stanowić sensu życia, stanowi jego ważny element. Wystarczy spojrzeć, jak często rodzinne i towarzyskie spotkania zaczynają się od pytań „Co tam u was w firmie?”. Trzeba mieć na względzie, że nawet dorobiwszy się sporego majątku, decyzja o wycofaniu się z życia zawodowego może wiązać się z niezrozumieniem, a nawet ostracyzmem ze strony najbliższych. Z pozoru taka postawa może sprawiać wrażenie zwykłego bezrobocia. Warto zatem ciesząc się wolnym czasem, darować sobie uszczypliwe komentarze, gdy ktoś go dla nas nie znajdzie. Wypracowanie sprawnie działającego systemu to kwestia szczerych rozmów i potencjalnych kompromisów. A pozostały czas to doskonała okazja do postawienia na rozwój osobisty, swoje hobby lub też podróże.
Zanim jednak zdecydujemy się przejść na „emeryturę” warto chociaż wypróbować, czy nasze plany pokrywają się z oczekiwaniami. Wizja świeżych pomidorów z własnego warzywnika brzmi pięknie. Jeśli jednak nie mamy samozaparcia do sprawowania opieki nad roślinami, może się nie spełnić. Pamiętajmy też, że nasza wczesna jesień życia opiera się na pewnych wyliczeniach. To oznacza, że wypłaty nie należy od razu przehulać, ponieważ doczekanie do „pierwszego” może prędko nie nastąpić. Oznacza to zatem, że należy wykazać się naprawdę stalową wolą i nie pozwolić, żeby lifestyle creep pochłonął nasze zarobki. W końcu uzbieranie pierwszego miliona dla wielu będzie się wiązało z naprawdę karkołomną pracą. Z pewnością wersja full, a nawet lean FIRE nie jest rozwiązaniem dla każdego. Należy wykazywać się nie tylko większymi zarobkami, ale przede wszystkim niewykorzystywaniem całego ich potencjału w skali miesiąca. Chyba, że się cheatuje na spadkach. Ważne jest więc, żeby FIRE nie spalił nas jeszcze w połowie drogi.
Komentarze