Połowa Polaków spędza czas po pracy z… ludźmi z pracy. To świetnie, tylko co zrobić, żeby ten czas nie był jak bezpłatne nadgodziny?
Znajomości i przyjaźnie zawarte w pracy często pozostają z nami na całe życie. Najnowsze badanie przygotowane przez Kantar i Free now wskazuje, że aż połowa z nas posiada bliskich przyjaciół właśnie z tego środowiska. Czy tak można? A czemu nie! Przecież koledzy i koleżanki z pracy niczym nie ustępują tym poznanym w innych okolicznościach. Warto jednak wyznaczyć sobie kilka granic, żeby prywatne spotkania nie wpłynęły negatywnie również na nasze życie zawodowe. Jak sprawić, żeby prywatne spotkania ze współpracownikami nie zamieniły się w bezpłatne nadgodziny?
Spis treści
Piątkowe popołudnie – pora zacząć snuć plany na weekend. Może jakieś wyjście ze znajomymi, żeby trochę zresetować się po całym tygodniu pracy? Tylko jak przestać myśleć o zobowiązaniach zawodowych, jeśli nasi znajomi pochodzą właśnie… z pracy? Do takich właśnie wniosków można dojść na podstawie najnowszego badania Kantar na zlecenie platformy mobilności miejskiej Free now. Co z niego wynika? Ponad połowa Polaków deklaruje, że ich najbliżsi znajomi pochodzą z miejsca pracy. Z kolei raport LiveCareer wykazał, że 32 proc. badanych spotyka się odbywa prywatne spotkania ze współpracownikami przynajmniej raz w miesiącu. Oczywiście, mogą oni być doskonałym materiałem na przyjaciół. Warto jednak zwrócić uwagę na kilka pułapek.
Zakaz rozmów o pracy? Nie popadajmy w skrajności
Dla niektórych, życie zawodowe i prywatne oddziela nierozerwalna linia. W myśl tej logiki, prywatne spotkania pomiędzy współpracownikami powinny być jak najbardziej oddzielone od tego, co dzieje się w zakładzie. Jednak, pewnych tematów nie sposób, lub zwyczajnie nie warto unikać. Popadanie w skrajności sprawi, że każde spotkanie będzie nienaturalne i niewiele z niego wyciągniecie. Na pracy spędzamy ogrom czasu. Dla wielu osób stanowi ona też temat wielu bolączek i wątpliwości. Podczas wyjść nie trzeba unikać jakichkolwiek tematów około zawodowych. Jeśli obawiamy się, że wkrótce obejmie nas redukcja etatów, to przecież przyjaciel jest osobą, z którą chcielibyśmy porozmawiać.
Podobnie w obliczu wyjątkowo niesprawiedliwego spięcia z menedżerem, frustracji z powodu wiecznie przeciągających się zebrań lub zmian w firmie, które mogą odbić się na wszystkich. Po prostu dzielmy się swoimi doświadczeniami i przeżyciami. Gdybyśmy mieli opory, co jest wskazane, zastanówmy się, czy poruszylibyśmy ten sam temat z członkami rodziny lub znajomymi, z którymi nie łączą nas żadne zawodowe konotacje. Starajmy się jednak nie przekraczać tego poziomu. W innym wypadku może się zdarzyć, że zamiast odpoczynku wyjdzie z tego… praca.
Spotkania ze współpracownikami poza pracą – określmy kilka reguł
Nie wykonujemy bezpłatnych nadgodzin!
Wiadomo, że tematy zawodowe zawsze w jakimś stopniu będą się przewijać w rozmowie. Prywatne spotkania ze współpracownikami nie powinny jednak stanowić okazji do opracowywania szczegółów strategii biznesowej nad kuflem piwa. Chociaż w poniedziałek będziemy zdecydowanie lepiej przygotowani, szef z pewnością i tak znajdzie dla nas zajęcie na nadmiar wolnej przestrzeni. A straconego czasu w piątkowy lub sobotni wieczór już nie odnajdziemy!
Unikajmy plotkowania!
Trudno nierzadko uniknąć rozmów o innych bez nich, ale zastanówmy się, czy na pewno chcemy „obgadywać” współpracowników i powielać niesprawdzone informacje o ich potencjalnym romansie z szefem, podejrzanie kosztownym wyjeździe do Szwajcarii czy powrocie z wakacji z nowym kształtem nosa. Zwłaszcza jeśli nie mamy pewności, czy za chwilę ktoś nie wskaże nas jako źródło niesprawdzonych informacji, a my zamiast zacieśnić więzi z jednymi, nastawimy przeciwko sobie drugich. Pamiętajmy też, aby nie tracić czasu na rozwiązywanie cudzych problemów. Omówienie wszystkich posiadanych danych na temat innych, niech pozostanie do rozsądzenia w obrębie indywidualnej moralności, a także z uwzględnieniem relacji, jakie mamy w grupie, z którą spędzamy czas po pracy. Lepiej, żeby informacje, które padną na nieformalnym spotkaniu, nie zaważyły na dalszych relacjach w zespole.
Dołączmy również eks!
Nie chodzi bynajmniej o desperackie telefony o trzeciej w nocy. Planując spotkania ze współpracownikami w szerszym gronie, warto pamiętać też o tych, których już z nami nie ma. Jeśli impreza ma charakter prywatny, firmowe konotacje nie powinny już na niej obowiązywać. Byli znajomi z biura, z którymi łapaliśmy świetny kontakt, mogliby doskonale wzbogacić atmosferę. Zapewne w dalszym ciągu odnajdują się w rzeczywistości znanej reszcie grupy, a jednocześnie odciążają wyjście poprzez niesprowadzanie go do charakteru oficjalnej integracji.
Pamiętajmy, że jesteśmy na siebie skazani!
Przynajmniej na czas dalszej pracy razem. Zatem wszystko, co zostanie wypowiedziane na spotkaniu, nawet w pełni prywatnym, może wpłynąć na nasze relacje podczas wykonywania zawodowych zobowiązań. Czasem należy zatem wiedzieć, kiedy wypada się uciszyć. Chyba, że jesteśmy absolutnie pewni gotowości do profesjonalizmu nie tylko z naszej strony, ale i z tej drugiej.
Spotkania ze współpracownikami to nie wszystko
Według badania Kantar i Freenow, ponad połowa Polaków deklaruje, że ich najbliżsi znajomi pochodzą z miejsca pracy. Nie ma w tym nic dziwnego, zważywszy że spędzamy tam niemal 1/4 czasu w skali tygodnia. Spotkania ze współpracownikami nie powinny jednak zamykać zakresu naszych kontaktów towarzyskich. Czy zatem powinniśmy z nich rezygnować? Przecież w weekendy brakuje czasu, żeby móc bawić się ze wszystkimi! W takich sytuacjach warto zastanowić się nad potencjalnym wyjściem w większym gronie. Kto powiedział, że nasi najlepsi przyjaciele ze szkolnych lat mieliby się nie dogadać z naszymi nowymi przyjaciółmi z pracy? W końcu wszyscy mają wspólną cechę – lubią nas. To jednocześnie dobry sygnał dla pozostałych, że taka dyfuzja światów wchodzi w grę. Być może następnym razem ktoś inny przyprowadzi swoich znajomych. W ten sposób grono kontaktów rozszerza się, a spotkania ze współpracownikowi powoli tracą charakter firmowej integracji w białych rękawiczkach.
Komentarze