„Nie bądź obietnicą bez pokrycia”
Przyszło nam żyć w dziwnych i przewrotnych czasach. Jeszcze kilka tygodni temu większość z nas siedziała w domach, przeglądała z zapartym tchem nowe informacje dotyczące zakażeń koronawirusem i zastanawiała się przy tym, czy świat właśnie kończy się na naszych oczach. Czas kwarantanny dla wielu sprzyjał refleksji i przemyśleniom, w internecie pojawiło się mnóstwo artykułów traktujących o czasie dla siebie, zrozumieniu swoich potrzeb, i tak dalej i tak dalej.
Autorką artykułu jest Doma Jarosz, brand & personal consultant.
Wniknięcie w siebie stało się catchy, choć powinno być to naturalnym procesem każdego z nas. Właśnie dlatego postanowiłam napisać ten artykuł – ku przypomnieniu, że proces poznawania siebie ma wiele wspólnego z budowaniem marki osobistej, czyli personal brandingiem.
Każdy z nas jest marką, ale nie każdy nią zarządza
W personal brandingu mówimy o konkretnej osobie, a każdy z nas jest przecież kimś zupełnie innym. Jedni są ekstrawertyczni, inni introwertyczni, a kolejni miksem tych obu składników w siłach sprzężonych. Każdy z nas ma w życiu różne wartości, zasady, często i zdanie. Różnimy się co do branż, podejścia, estetyki, doświadczenia i światopoglądu. To wszystko składa się na to, że każdy z nas opowiada zupełnie inną historię.
Grunt, żeby wiedzieć, o czym tak w ogóle chcemy opowiadać, do kogo nasz przekaz adresujemy i w jakim formacie oraz medium chcemy go przedstawić. Warto zatem rozmówić się z samym sobą i ustalić, jakie jest nasze kluczowe przesłanie i konsekwentnie się go trzymać. Personal branding w swoim stylu komunikacji powinien wzbudzać konkretne skojarzenia i emocje. Marka osobista to sposób, w jaki postrzega Cię otoczenie, ale w głównej mierze opiera się ono na tym, jak Ty sam siebie postrzegasz i w co tak naprawdę wierzysz. Sposób, w jaki o sobie mówisz, tematy, jakie poruszasz w rozmowach, osoby, którymi się inspirujesz, treści, jakie udostępniasz w mediach społecznościowych, ludzie, którymi się otaczasz – składasz tymi działaniami jakąś obietnicę, a to właśnie ona kreuje markę osobistą.
Rachunek jest zatem prosty – marką osobistą jest po prostu każdy z nas. Trzeba umieć spojrzeć na siebie z perspektywy produktu, co do najłatwiejszych nie należy. Kluczem do sukcesu jest umiejętność uświadomienia sobie swoich mocnych stron, bo przywykliśmy do pielęgnowania podejścia, że o tym, co dobre, zazwyczaj tylko szepczemy. A to jest w tym wszystkim kluczowe – uświadomienie sobie, w czym jesteśmy naprawdę skuteczni i czym wyróżniamy się w sidłach czerwonego oceanu. Tak, by móc z czasem wypłynąć w wielki i nieodkryty jeszcze błękit.
W dokumencie “Być jak Warren Buffett” padło takie sformułowanie, że określenie pola działania, na którym ma się przewagę, jest najważniejsze. Natomiast w książce Carmine Gallo “Steve Jobs. Sztuka prezentacji” – kluczem do sukcesu jest umiejętność przekonania do siebie innych. Przesłanie mam zatem w tym punkcie krótkie – staraj się zacząć mówić o sobie dobrze. I nigdy nie bądź osobą, o której powiedzą „obietnica bez pokrycia.”
LinkedIn, marka osobista i hejt
LinkedIn to medium biznesowe, które rozwija się w zawrotnym tempie, także w Polsce. Jesteśmy na czwartym miejscu w Europie pod względem wzrostu użytkowników, a sam LinkedIn jest o 277% bardziej skuteczny w generowaniu leadów niż Facebook czy Twitter (źródło: HubSpot). Potocznie nazywany jest “Facebookiem dla biznesu”, choć dla mnie pod względem doświadczeń użytkownika to nadal Internet Explorer mediów społecznościowych.
W strategii contentowej budowania marki osobistej na LinkedInie nieodłącznym elementem jest m.in. dzielenie się spostrzeżeniami, ciekawymi case studies, obserwacjami rynku czy własnym zdaniem. Posiadanie go wymaga dziś sporej odwagi, borykamy się bowiem z poważnym problemem hejtu. Brak odpowiedzialności za słowa jest jednym z największych wyzwań przestrzeni internetowych, w których pojawia się dyskusja. Nie bez powodu piszę o tym w punkcie poświęconym LinkedInowi.
Z moich obserwacji wynika, że społeczność na LinkedInie nie hejtuje tak często, jak można to zobaczyć na Instagramie czy Facebooku. W przestrzeni zawodowej każdy ruch i zdanie ma w końcu ogromne znaczenie, a głównym założeniem tego medium jest budowanie swojej eksperckiej pozycji, rozwijanie relacji biznesowo-partnerskich, a co za tym idzie – pozyskiwanie klientów czy inwestorów. W takim miejscu słowa i postawa biznesowa mają jeszcze większe znaczenie, co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że korzystając z LinkedIna kierowanie się zasadą think before sharing jest zdecydowanie bardziej popularne niż w przypadku innych platform społecznościowych. I tutaj LinkedIn ma ogromną przewagę! Oczywiście zawsze znajdzie się “margines błędu”, ale nie o nim dzisiaj mowa.
Silna marka osobista to również znak charakterystyczny ludzi, którzy nie boją się wspierać innych. Na LinkedInie mamy na to kilka przestrzeni – jednym z nich są rekomendacje, które udzielane są po zakończeniu współpracy, co wciąż nie jest oczywistym gestem na polskim rynku. Zarówno w środowisku współpracowników, jak i partnerów oraz klientów. Warto to zmieniać i nie bać się o rekomendacje po prostu poprosić. Buduje to naszą wiarygodność, ale i pewność siebie.
Inspiruj i bądź autentyczny
Tutaj nie będę się rozwodzić, a przedstawię Wam po prostu Brené Brown. Naukowca, który od wielu lat prowadzi badania m.in. nad wrażliwością i wstydem. W Stanach Zjednoczonych, jak i na całym świecie, jej popularność jest gigantyczna. Zyskała ją m.in. swoim wystąpieniem na TEDx Talks.
Któregoś wieczoru moja koleżanka podesłała mi link do dokumentu “Brené Brown. Odwagi!” i powiedziała “Doma, musisz jej posłuchać.” Odpaliłam zatem kusicielską zakładkę z czerwonym “N”, przeczytałam “z humorem i empatią wyjaśnia, jak znaleźć odwagę w kulturze zdominowanej przez niedostatek, strach i niepewność”, a następnie, zgodnie z obowiązującym porządkiem, kliknęłam “play.”
Brown w rozbrajający dla siebie sposób opowiada o wstydzie, wrażliwości i empatii, które według niej są kluczem do odnalezienia szczęścia. Mam dzięki temu taki osobisty wniosek, że są takie zdania, spotkania i słowa, które potrafią coś w nas zmienić. I warto tych rzeczy szukać. Przede wszystkim są także ludzie, którzy swoją postawą inspirują innych, są swego rodzaju drogowskazem. Nie ma chyba lepszego komplementu od “inspirujesz mnie” (chyba, że ktoś zna lepszy, to z chęcią go poznam!).
W tym punkcie zachęcam Was wszystkich, abyście nie bali się być zmianą, na którą czekacie, nie bali się kontrowersji, którą możecie wywołać, a przede wszystkim robili rzeczy zgodne ze sobą. W budowaniu marki osobistej nie ma miejsca na sztuczność, marne kopie i bycie na siłę zabawnym czy “fajnym.” To wszystko musi być skąpane w naturalności. Autentyczność, kreatywność i odwaga – to dla mnie od zawsze synonimy wolności i tymi zasadami od wielu już lat kieruję się w życiu.
A gdyby ktoś miał ochotę nabrać refleksji – odsyłam do filmu „Brené Brown: Odwagi” na Netflixie!
Mów, słuchaj i zadbaj o swój własny styl
Nie byłabym sobą, gdybym nie wspomniała tutaj o języku polskim. To bardzo plastyczny i wielowymiarowy twór, choć posługiwanie się nim w erze cyfrowej sprowadziło go do ogromnych uproszczeń, za czym idą coraz większe błędy komunikacyjne. Warto zatem pracować nad sposobem wypowiadania się, doborem słów, umiejętnością zgrabnego formułowania myśli, czyli po prostu stylem i skutecznością naszej komunikacji.
Na co także warto zwrócić uwagę – wszystko w świecie digitalu dąży do wygody konsumpcji treści, przez co dywersyfikuje się publikowane materiały na kilka formatów jednocześnie – najczęściej jest to tekst, podcast i/lub film. Możliwość wyboru zwiększa prawdopodobieństwo zapoznania się z serwowaną przez nas treścią, a my sami w oczach odbiorców stajemy się synonimem podążania za głosem i potrzebami rynku.
Zwątpienie – po prostu się z nim zaprzyjaźnij
We wszystkim liczy się odpowiednia strategia, regularność, wiara w siebie i konsekwencja. Zwątpienie jest także nieodzownym elementem każdego procesu rozwojowego i trzeba do niego po prostu przywyknąć. Nie mam tutaj żadnego magicznego narzędzia w zanadrzu, które w trzy sekundy przegoni wszystkie ciemne chmury na niebie ambitnych planów.
Trzeba próbować, eksperymentować i zbierać feedback, dzięki któremu z każdym działaniem będziemy czuć się coraz pewniej. W dodatku, w świecie figlarnych algorytmów, nie zawsze będzie nam dane osiąganie spektakularnych wyników tu i teraz, nie zawsze content będzie w 100% odpowiadał na potrzeby użytkowników – z tego też warto zdać sobie sprawę.
Głęboko do serca warto wziąć sobie również fakt, że statystyczna większość społeczności w mediach społecznościowych to bierni obserwatorzy, którzy mimo braku publicznej interakcji i tak z naszymi treściami obcują, często podejmując wobec nich konkretne działania. Pamiętajcie – im więcej punktów styku z marką, tym większa szansa na zapamiętanie jej konkretnego obrazu.
Po prostu zacznij działać!
3, 2, 1… zaczynamy! Gdyby to tylko było takie proste, wtedy większość z nas nie musiałaby takich artykułów w ogóle czytać. A nie jest i o tym też warto wspomnieć.
Proces budowania marki osobistej to praca na organizmie żywym, stale oddychająca i poddawana nowym wyzwaniom oraz próbom. Systematyczne powtarzanie introspekcji pozwala uporządkować pewne sprawy, jak również nadać im nowy kierunek. Kreowanie marki osobistej nie tylko pomaga zbudować autorytet w swojej branży, ale przede wszystkim może spowodować, że zamiast pytania „Kim jesteś?” usłyszysz „Dziękuję, że jesteś.”
I tego Wam życzę!
A gdyby ktoś miał ochotę o swoich wątpliwościach porozmawiać lub po prostu się ze mną przywitać – zapraszam na mojego LinkedIna!
Źródło ilustracji: unsplash.com
Komentarze