Dziennikarz: współczuję PR-owcom życia w czasach PR-ozy

Kiedy zapytałem znajomych dziennikarzy, jak układa się ich współpraca z PR-owcami, najczęściej słyszałem nieprzychylne opinie: „powinni zmienić nazwę zawodu na spamerzy”. Ten artykuł jest o trudnej relacji pomiędzy tymi zawodami.

Autorem tekstu jest dziennikarz jednego z największy w Polsce portali informacyjnych.
Tekst publikujemy anonimowo na jego prośbę. Nie chciałby, aby jego przemyślenia zostały odebrane personalnie przez PR-owców, z którymi współpracuje na co dzień.


Zacznijmy od podstawowej informacji, być może subiektywnej, bo pisanej z perspektywy redaktora: to PR-owcy raczej nie mogą żyć bez dziennikarzy, a nie odwrotnie, choć nie uważam, że ich praca jest zbędna.

Powiedzmy sobie szczerze. Sytuacje, w których agenci/agentki public relations podrzucali mi świetne tematy – ciekawe, bez greenwashingu czy konieczności wystawienia przesadnej laurki – policzyłbym na palcach dwóch rąk. Zdarza się to może dwa razy do roku.

I tutaj dochodzimy do pierwszego, podstawowego problemu. PR-owcy na ogół nie dysponują treściami, które potrafiłyby zainteresować dziennikarzy i odbiorcę. Kto ponosi za to winę?

Czasami oni sami, bo wystarczyłoby lekko zmodyfikować jakieś działanie, rzucić na nie inne światło, aby dotrzeć z informacją do „klikalnych” mediów (przykład podam w dalszej części tekstu). Rozumiem jednak, że – podobnie jak w dziennikarstwie – grafik PR-owców jest przepełniony, a napięcie spowodowane z gonieniem deadline’ów zabija w nich kreatywność. W tej kwestii jedziemy na jednym wózku, dlatego mam dla Was wiele empatii!

Uważam też, że za PR-ową beznadzieję na ogół odpowiadają władze firm, które sztywno forsują swoje wizje. Współczuję PR-owcom życia w czasach “PR-rozy”. Czasach, w których klient z byle jakim produktem oczekuje efektu “wow”, jakby był co najmniej IKEĄ lub Patagonią. Współczuję też, że pracując dla korporacji, które w ewidentny sposób szkodzą środowisku, muszą klepać żałosne i nieskuteczne regułki o tym, że “do 2030 firma x zredukuje ilość zużywanego plastiku”.

Wiem, że część PR-owców robi to tylko dlatego, by za jakiś czas przygotować prezentację ze swoimi wynikami/liczbą publikacji. Dwoją się więc i troją, by ten shit content jakoś zareklamować. A ów shit content, nawet jeśli nawet zostanie opublikowany w postaci notki prasowej, bo dziennikarz akurat miał dobre serce, zrobi maksymalnie 25 wyświetleń. Innymi słowy – jest zupełnie bezsensowny.

To nie słaby content najbardziej irytuje dziennikarzy, a nadgorliwość PR-owców. Myślę, że powiedzenie “dobry PR-owiec musi za wszelką cenę dotrzeć ze swoją informacją” jest szkodliwym mitem.

Pół biedy, jeśli PR-owcy próbują zaciekawić redaktorów i redaktorki swoimi treściami przez maila, Twittera, LinkedIna. W 90 proc. przypadków starania pozostają bez odpowiedzi. Gorzej, jeśli zaczyna się zawracanie głowy na Messengerze czy przez telefon. Rozumiem, że w dzisiejszych czasach w firmach pracują coraz młodsi ludzie, którzy wszystkie sprawy załatwiają przez Facebooka, ale chciałbym, aby PR-owcy mieli większą świadomość jakości tematów, które proponują. Informacja jest zła? Proszę, nie dzwoń i nie mów mi, że “obiecałem publikację”. Za telefon chwyć tylko, gdy wiesz, że coś dobrze “siądzie”. Nie musimy stwarzać iluzji przyjaznej atmosfery, kiedy tak naprawdę nie mamy zbyt wiele do ugrania.

A więc czy PR-owcy w ogóle potrafią zaciekawić? Tak! Podam pozytywny przykład. Jedna z warszawskich agencji, która promowała serial “Hudson i Rex” (o przygodach detektywa i psa), zabrała dziennikarzy na wyjazd do domu starości dla psów i koni, którzy skończyły służbę w policji czy straży granicznej. Sam serial raczej nie bije rekordów popularności, mimo to napisały o nim wszystkie czołowe redakcje. Ale tak jak wspominałem, takie propozycje nie zdarzają się zbyt często.

Są sytuacje, gdy to PR-owcy mają władzę nad dziennikarzami. Ma to miejsce, gdy (przed pandemią) organizowano wyjazdy zagraniczne. To komiczne, jak szybko sytuacja może odwrócić się o 180 stopni. Dziennikarze, którzy dzięki markom mogą za darmo zwiedzić trochę świata, natychmiast robią się potulni. Odbierają wszystkie telefony, realizują agendę, publikują obiecane teksty na czas… Pandemia jednak tę sytuację chwilowo wyłączyła, a więc PR-owcom odebrano nawet tę przyjemność.

Zdaję sobie sprawę, że przedstawiłem zawód PR-owca jako coś prawie najgorszego na świecie. Pewnie w niektórych kwestiach moja perspektywa może być krzywdząca. Niemniej współczuję tej grupie ciągłego poczucia odrzucenia, dlatego obiecuję, że od przyszłego miesiąca nawet na najgorszą propozycję będę odpowiadał “Cześć, dziękuję za informację, ale nie tym razem”…


📢 Zapraszamy także do naszych grup:
 Social Media Jobs  https://bit.ly/2GB5MXs
 Advertising/PR Jobs  https://bit.ly/1Puw3z5
 Marketing – Pierwsza Praca  https://bit.ly/2F6uQU3
 Rocket Jobs > 10K  https://bit.ly/2AkLuMn
 Sprzedaż cała Polska  https://bit.ly/2RMpMIG
 Design cała Polska  https://bit.ly/2JOIkFI
 Marketing, e-commerce, SEO/SEM  http://bit.ly/32uFhsq
 Rocket Community  https://bit.ly/2PQofkI

🚀 na nasz fanpage:
https://www.facebook.com/RocketJobsPolska

💪 na naszego LinkedIna:
 https://www.linkedin.com/company/rocket-jobs

😎 oraz na naszego Instagrama:
 https://www.instagram.com/rocketjobspolska

RocketSpace.pl

RocketSpace.pl to magazyn portalu pracy przyszłości – RocketJobs.pl. Misją RocketSpace.pl jest zwiększanie świadomości społecznej w kwestiach związanych z rynkiem pracy. Jesteśmy tam, gdzie każdy pracownik white collar. Śledzimy na bieżąco najnowsze trendy na rynku pracy.

Reklama pracy dla kierowcy

Czytaj także

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w tekście
Zobacz wszystkie komentarze