Jeśli dzisiaj czujecie bluesa, to może być wynik Blue Monday. Ile prawdy jest w smutnym poniedziałku?
Nawet jedna na dwadzieścia osób może cierpieć na powracającą sezonowo depresję, a znacznie więcej odnotowuje ogólne pogorszenie stanu psychofizycznego. Niektóre badania wykazują, że kumulacja tego stanu przypada na trzeci poniedziałek stycznia, znany powszechnie jako Blue Monday. Inne natomiast kwestionują te dane zarzucając im zakrawanie o pseudonaukę i szarlatanerię. Po której stronie barykady leży zatem prawda?
Spis treści
Barwy, które kolorowy niesie wiatr z pozoru brzmią tak pozytywnie i niegroźnie. Warto jednak zwrócić uwagę na to, jakie barwy ten wiatr nam przywiewa i co one dokładnie symbolizują (blue w języku angielskim to potoczne określenie na smutek). W okresie trzeciego tygodnia stycznia dominującym kolorem okazuje się niebieski. Bowiem właśnie w tym terminie, w poniedziałek przypada Blue Monday, dzień uznawany za najbardziej depresyjny w skali roku. Za jego przyczyny uważa się m. in. nieatrakcyjną aurę pogodową czy też problemy z trwaniem przy swoich noworocznych postanowieniach. Czy są to jednak zasadne powody, żeby akurat 15 stycznia 2024 roku czuć się silniej zdołowanym niż w innych terminach?
O co chodzi z Blue Monday?
Poniedziałek zawsze jest dniem, który nie nastraja szczególnie pozytywnie do działania. Mamy ochotę zaszyć się pod ciepłą kołdrą i schować przed całym światem. Jednak w całym tym nastroju demotywacji jest jeden wyjątkowy poniedziałek, kiedy czujemy się bardziej przygnębieni niż kiedykolwiek. W tym roku przypada on właśnie na datę 15 stycznia.
Teoria ta została pierwotnie opracowana przez brytyjskiego psychologa Cliffa Arnalla w 2005 roku powstała na zlecenie biura podróży Sky Travel. Blue Monday (pol. „niebieski poniedziałek”) to termin określający obecnie trzeci poniedziałek stycznia, który rzekomo jest najsmutniejszym dniem w roku. Niemniej, aż do 2011 roku Blue Monday przypadał dopiero w czwartym tygodniu stycznia, jednak autor zdecydował się na jego przesunięcie, argumentując swoją decyzję kryzysem finansowym. Celem Sky Travel było oczywiście nagłośnienie swojej oferty, która dzięki pseudonaukowym wnioskom mogłaby się sygnować pewną podbudową merytoryczną. Arnall w rozmowie z „The Telegraph” przedstawił szczegółową genezę zjawiska.
Początkowo poproszono mnie o ustalenie, co moim zdaniem jest najlepszym dniem na rezerwację letnich wakacji. Kiedy zacząłem myśleć o motywach kierujących urlopowiczami, rozważałem to, co tysiące osób powiedziały mi podczas warsztatów z zarządzania stresem lub poczuciem szczęścia. Okazało się, że istnieją czynniki, które wskazują na trzeci poniedziałek stycznia jako szczególnie przygnębiający… Jednak, samo opublikowanie wiadomości, że jest to najmniej szczęśliwy dzień w roku nie jest szczególnie pomocne. Takie twierdzenie jest niemal samospełniającą się przepowiednią.
Dlaczego Blue Monday wypada w styczniu?
W teorii koncepcja bazuje na kilku czynnikach, które przeliczone w postaci pseudonaukowego wzoru przedstawiają nam dzień, uważany powszechnie za najbardziej depresyjny w skali roku. Zaliczają się do nich m. in.
- Pogoda. Zwykle jest szara i deszczowa w trzecim tygodniu stycznia, co może prowadzić do obniżenia nastroju.
- Długość dnia. Jest najkrótsza w ciągu roku, co może prowadzić do obniżenia nastroju.
- Poziom długu. Po Świętach jest wysoki, co może prowadzić do wzmożonego poziomu stresu, spowodowanego kondycją finansową.
- Nierealizowane postanowienia noworoczne. Mogą one prowadzić do poczucia rozczarowania i braku sukcesu.
- Wreszcie, po świętach i feriach, powrót do pracy i codziennych obowiązków może być trudny.
Blue Monday – fakt czy mit?
Chociaż zawarte w nim czynniki bez wątpienia mają przełożenie na dobrostan psychiczny, są niemal niemożliwe do skwantyfikowania. W jaki sposób bowiem zmierzyć, jak wiele z naszych noworocznych postanowień trafiło już do niszczarki? A co, jeśli lśniąca bielą warstwa świeżego śniegu przyniesie zgoła odwrotny efekt i nową wolę życia? Proponowana metoda omija również wiele kluczowych przesłanek, takich jak wpływ sezonu grypowego na samopoczucie. Ponadto, nie przewidziano żadnej korekty w zależności od kraju, szerokości geograficznej i norm kulturowych. Skoro już chcemy się dobijać, to chociaż róbmy to porządnie!
Zasadność Blue Monday została już dawno zakwestionowana przez środowisko naukowe, a sam wzór obalony jako błędny i okrzyknięty mianem pseudonauki. Niemniej, temat co roku ponownie wypływa, wywołując burzliwą polemikę, również wśród grona bliskiego Cliffowi Arnallowi. Między innymi, Uniwersytet w Cardiff, będący byłym pracodawcą badacza, publicznie odciął się od inicjatywy zważając na brak jednoznacznych naukowych podstaw.
Wzór na Blue Monday
Wystarczy zresztą zastanowić się już nad samym torem obliczeń.
Nic dziwnego, że spotkał się z krytyką, w końcu trudno, żeby wzór na poziomie fizyki w podstawówce trafnie opisywał skomplikowane zjawisko psychosocjologiczne. Ponadto, nawet tutaj zachodzą liczne niespójności. Według formuły zwiększona pensja to więcej smutku, zaś wyższy dług to mniej. Wiadomo, że według przysłowia pieniądze szczęścia nie dają, ale może bez przesady?
Nadajmy Blue Monday nowe znaczenie
Chociaż wiele osób decyduje się na bojkotowanie inicjatywy Blue Monday z czysto pronaukowych pobudek, całe wydarzenie kryje w sobie jeszcze drugie dno. Mianowicie kwestię zdrowia psychicznego. Popkultura oferuje nam całą serię piosenek, filmów czy innych dzieł obudowanych wokół koloru niebieskiego jako reprezentacji smutku, chandry czy nawet depresji. Często są one przystrojone w żartobliwy i pozornie nieszkodliwy charakter, przez co zaczynamy je postrzegać jako element humorystyczny. Dla osób, które jednak mierzą się na co dzień z poważnymi spadkami nastroju, a nawet depresją, nie są to powody do śmiechu.
Jak można interpretować Blue Monday?
Sytuacja wygląda podobnie w odniesieniu do Blue Monday, który również można interpretować dualistycznie. Pierwszym z nich jest zasięgnięcie do koncepcji pierwotnej, korzystającej z naszego nadwątlonego samopoczucia jako chwytu marketingowego do wciśnięcia konsumentom produktów pozornie działających na „poprawę nastroju”. Dana droga zazwyczaj wiąże się z rozlicznymi przekazami mającymi na celu utwierdzić konsumentów w przekonaniu o ich kiepskim stanie i że oferowane dobra lub usługi są jedyną drogą do jego przezwyciężenia. Chociaż jest zupełnie zrozumiałe, że zarówno marketingowcy, jak i sprzedawcy liczą na wykorzystanie okazji do wypromowania swojego produktu, takie akcje nie powinny opierać się na manipulacji emocjonalnej. Wiele osób cierpi na schorzenia objawiające się trwale lub sezonowo obniżonym samopoczuciem, które nie wynikają wyłącznie z zewnętrznych czynników. Żerowanie na nich to praktyka zwyczajnie niemoralna.
Z drugiej strony można spojrzeć na Blue Monday trochę szerzej. Dzień uważany powszechnie za „najbardziej depresyjny” to jednocześnie doskonała okazja, żeby poświęcić tematyce zaburzeń nastroju oraz chorób psychicznych trochę więcej uwagi. Nie powinno to jednak przejawiać się w postaci komercyjnej i nastawionej na zysk. Co ciekawe, sam Cliff Arnall przez długi czas skłaniał się właśnie ku takiej interpretacji. W 2018 roku jednak również autor koncepcji ostatecznie odwrócił się plecami od swojego „dzieła”, uznając jego szkodliwe działanie w domenie postrzegania depresji. Ciężko się jednak dziwić skoro pomimo jego wcześniejszych prób przekierowania dnia na inne tory, i tak został on przyjęty jako konsumpcjonistyczne święto dołowania się.
Kolorowe okazje dla marketingu
Skoro po Black Friday, w marketingu przyjął się również się pomysł Blue Monday, być może pora na więcej kolorów? Najlepiej byłoby zanimizować jeszcze pozostałe symboliczne kolory, takie jak żółta radość lub zielona zazdrość, nadając im nowe, sprzedażowe znaczenie. Wreszcie, marketing zmieni skalę barw do Pixarowej produkcji „W głowie się nie mieści”, gdzie każde uczucie odnajdzie swoją wizualną reprezentację.
Prawdziwa tęcza emocji to przecież doskonała okazja do specjalnych rabatów oraz tematycznej komunikacji poprzez newslettery i aplikacje. Podczas ostatnich edycji, specjalne promocje przedstawiły marki takie jak Semilac, Homla, Sinsay, Terranova (nieustępliwie co roku), Pizza Hut, a nawet park rozrywki Majaland. Lista wydaje się pokaźna, a jednak jest to jedynie kilka z niezliczonych przykładów marketingu z okazji tego „święta”. Sieć aptek Superpharm zdecydowała się w tym roku również nie odstawać od konkurencji. Ba, pojawiają się już nawet poradniki o przygotowywaniu kampanii marketingowej z tej okazji! Niestety, wszechobecne oferty odciągają uwagę od najważniejszego przesłania wydarzenia, czyli zadbania o zdrowie psychiczne. Bowiem, czy rzeczywiście zajadanie się pizzą, albo przejażdżka rollercosterem jest tym, czego najbardziej potrzebują osoby zmagające się z depresją?
Może w tym układzie warto by iść o krok dalej. Wszakże White Wednesday (ang. Biała Środa), czyli inicjatywa poświęcona kobietom w Iranie oraz walce o ich prawa brzmi na doskonałą okazję do zorganizowania wyprzedaży sukien ślubnych. Wiadomo, że w marketingu ważne jest korzystanie z szans na dotarcie do większego grona odbiorców, ale kluczowe jest robienie tego z głową. Sam obraz kampanii nie powinien przyćmiewać nam jej symboliki, a tym samym potencjalnego odbioru. Czy zatem należy przejść obojętnie obok tegorocznego 15 stycznia? Nie jest to niezbędne. Trzeba jednak pamiętać o istocie wydarzenia. Można przecież wykorzystać je w zgodzie z własnym sumieniem jako okazję do debaty, przemyśleń oraz rozwijania świadomości społecznej.
Zastanówmy się nad własnym zdrowiem
Pośród całej medialnej burzy na temat Blue Monday umyka nam sedno problemu. Łatwo zgubić się pośród marketingowego szumu oraz dziesiątek pozbawionych twarzy statystyk. Myślimy wtedy, że pogorszenie samopoczucia dotyczy innych, a nie nas. Co jednak zrobić, jeśli to nam przygrywa blues? W pierwszej kolejności warto zastanowić się nad źródłami problemu. Czy są nim czynniki zewnętrzne, takie jak na przykład wyczerpanie pracą? W wielu przypadkach warto zastanowić się nad potencjalnym wyeliminowaniem stresogennych czynników z naszego życia. Przykładowo poprzez zmianę zatrudnienia na mniej wymagające psychicznie. Warto również przyjrzeć się ogólnemu stanowi swojego zdrowia i poprosić lekarza o skierowanie na odpowiednie badania. Przede wszystkim, nie można bać się poprosić o pomoc. Zatem, jeśli zauważymy, że pogorszone samopoczucie może mieć podłoże psychiczne, najlepiej skonsultować się ze specjalistą: psychiatrą lub psychoterapeutą. Jeśli zaś czujemy, że sprawy wokół nas są przytłaczające, olbrzymią pomocą będzie rozmowa z psychologiem lub z zaufaną osobą.
Komentarze