Pracujesz zdalnie, ale robota z domu zdążyła cię znudzić? Sprawdź, gdzie możesz się wyrwać z laptopem
Jakie mogą być alternatywy dla pracy z domu? Oczywiście biuro. Nie zawsze jest jednak taka możliwość. Nie każdy również marzy od razu o powrocie do pracy stacjonarnej, a tymczasem ochota na odrobinę kontaktu z ludźmi może złapać w każdej chwili. W takich sytuacjach jest kilka sposobów, z których można skorzystać, żeby nie udusić się w czterech ścianach. O podpowiedzi zapytaliśmy Polki i Polaków.
Spis treści
Home office bywa wybawieniem, ale czasem okazuje się być również przekleństwem. Większa elastyczność czasowa, brak potrzeby dojazdów do biura oraz spokój (z wyjątkiem wykonujących ósmy w tym sezonie remont sąsiadów) nie zawsze wystarczają. Czasem pracownicy odczuwają potrzebę przebywania z innymi, czy brak motywacji do wykonywania zadań, kiedy siedzą sami w domu. A czasami z kolei człowiek ma po prostu ochotę zmienić scenerię, by nie popaść w marazm. Nie wszyscy dysponują jednak możliwością przyjścia do firmowego biura, gdyż czasem… ono po prostu nie istnieje lub jest zbyt daleko. Jakie alternatywy dla pracy z domu na takie sytuacje proponują nasi czytelnicy?
Coworking jako alternatywy dla pracy z domu
Coworking to swego rodzaju praca z biura spoza biura. Można by się zastanawiać, jaki to ma sens. Przecież wystarczy po prostu stawić się w firmie. Nie każdy jednak ma taką możliwość ze względu na specyfikę firmy czy dzielącą go odległość. Chociaż nieobecność współpracowników może stanowić pewien mankament, jednocześnie stanowi walor. W przypadku zadań wymagających ogromu skupienia, wizja pogadanki nawet z najbliżej zaprzyjaźnionymi kolegami i koleżankami z firmy, raczej nie będzie nam w smak. Ci jednak mogą mieć wobec nas bardziej lub mniej formalne sprawy do omówienia. I jak tu odmówić?
Tymczasem praca w przestrzeni coworkingowej zapewnia odpowiednio „profesjonalną” atmosferę, stanowiącą dla wielu motywację do działania. Jednocześnie każdy, który się tam stawił, raczej w pierwszej kolejności celuje w wykonywanie swoich zadań. Coworking umożliwia swego rodzaju roleplay pracy stacjonarnej. Gdyby traktować codzienność w swoim przedsiębiorstwie jak serial, to można by to porównać do odcinka gościnnego.
Tego typu darmowe obiekty można znaleźć między innymi: w Galerii Łomianki pod Warszawą, w District Hall na Woli (Warszawa), Przestrzeni 4P na Pradze (Warszawa), Galerii Bronowice w Krakowie, Strefa +jeden w Poznaniu, Alfa Centrum w Gdańsku czy w wybranych oddziałach banków (Santander i BNP Paribas). Płatnych opcji jest natomiast multum we wszystkich większych miastach Polski.
Druha we mnie masz – zamiast szukać alternatywy dla pracy z domu, znajdźmy sobie do niej towarzystwo
Samotność potrafi czasem naprzykrzyć się nawet najbardziej zagorzałym zwolennikom przebywania we własnym towarzystwie. Tym bardziej, jeśli ktoś celowo nie preferuje takiego rozwiązania. W czasach pandemicznych i postpandemicznych zaczęły nawet powstawać trendy, takie jak bodydoubling, żeby zredukować jej efekty i poczuć odrobinę “presji” z czyjejś strony, na niektórych mającej zbawienny wpływ pod kątem motywacji.
Osoby podzielające podobny dyskomfort umawiały się często na wspólną pracę u kogoś z domu. Wiadomo jednak, że wizyta gości wiąże się z naturalną potrzebą zaprezentowania od lepszej strony. Czy jednak sprzątanie cały wieczór i bycie zmordowanym, żeby kolejnego dnia móc popracować wspólnie jest warte efektów? Tym bardziej, gdy komuś rola gospodarza wejdzie do głowy za mocno i czuje się zobowiązany do „odpowiedniego” ugaszczania współpracownika podczas jego pobytu. Chyba nie o to w tym wszystkim chodzi.
Na ciekawe rozwiązanie zdecydował się Bartek z Łodzi. Wraz z kolegą z innej firmy już kilka lat wynajmują przestrzeń, która służy im za biuro. Skąd wzięła się ta inicjatywa i jak sprawdza się w praktyce?
Kiedy szukałem mieszkania do wynajęcia, przy jednym ze spotkań kolega rzucił pomysł wspólnego wynajęcia biura. Poprzednie lata pokazały mi, że codzienny home office potrafi być męczący (mój pracodawca ma biuro w innym mieście), zwłaszcza że ciężej stawiać granice między pracą a życiem prywatnym. Zatem pomysł przyjąłem z entuzjazmem. Koniec końców wynajęliśmy prywatne biuro w bardzo przyjemnej przestrzeni coworkingowej (wystrojem, wyposażeniem kuchni i miejscami przeznaczonymi do relaksu nieodstającej od typowego korporacyjnego biura). Ja dzięki temu – ze względu na brak potrzeby organizowania biura/gabinetu w mieszkaniu – mogłem wynająć coś mniejszego i kosztowo się wyrównało. Teraz mam miejsce, gdzie mogę się w pełni skupić na pracy, a przerwę mogę spędzić na ciekawej rozmowie przy kawie z ludźmi wynajmującymi swoje biura czy miejsca na open space. I mogę do niego pojechać o której godzinie chcę, na ile chcę, i co najważniejsze – jeśli chcę. Bo są też oczywiście takie dni, że pracuję z domu. Świadomość, że mam alternatywę daje mi jednak ogromny komfort
– opowiada.
Nie każdy mieszka w dużym mieście
Nie każdy mieszka jednak w dużym mieście. Raczej w przypadku mieszkania na wsiach czy w małych miastach znacznie trudniej jest liczyć na profesjonalną przestrzeń coworkingową. Gdy najbliższe „ogólnodostępne biuro” znajduje się ponad godzinę drogi od nas, pożytek z jego korzystania znacznie wytraca na wartości. Czy w takim przypadku pozostają jakiekolwiek alternatywy dla pracy z domu?
Internauci podpowiadają, żeby skierować swoje kroki do biblioteki. Jej progi przenoszą do niemalże innego świata, w którym aura skupienia i wytężonej pracy komórek mózgowych wręcz promieniuje z każdego zakątka. Gdy pod sufit piętrzą się książek zwały, można poczuć się jak Faust zgłębiający tajemnice wszechświata, nie zaś księgowy, programista czy marketer. Dla nich jednak także prawdopodobnie znajdą się tam godne uwagi materiały źródłowe. Z pozoru największą niedogodnością wydaje się nieodparta potrzeba nucenia ścieżki dźwiękowej z Harry’ego Pottera. Jest to jednak niemożliwe ze względu na konieczność zachowania ciszy. A to oznacza tym samym żadnych niespodziewanych zdzwonek… O ile ogólnofirmowe meetingi lub spotkania z klientem można zaplanować, o tyle w sytuacji pilnego połączenia trzeba jednak szybko opuścić salę biblioteczną. Nie każda biblioteka również zapewnia warunki do wygodnego przesiadywania. Warto się zainteresować, czy w okolicy nie znajduje się obiekt, który zgodzi się przygarnąć od czasu do czasu strudzonego white collara np. dom kultury.
Kawiarnia lub restauracja to średnie alternatywy dla pracy z domu
Chociaż wizja spędzenia spokojnego dnia w pracy popijając kawkę w eleganckiej kawiarni może brzmieć kusząco, dla drugiej strony oznacza istny koszmar. Właściciele lokali gastronomicznych uważają pracowników zdalnych funkcjonujących w trybie koczowniczym za prawdziwą plagę. Przychodzą tacy i okupują wszystkie przestrzenie pod ścianami, bo tam znajdują się gniazdka elektryczne. Albo wybierają największe stoliki, żeby na pewno zmieścił się cały sprzęt: laptop, myszka, podkładka, głośnik, słuchawki, dwa dodatkowe monitory, osobna klawiatura oraz przenośna serwerownia i router na wypadek, gdyby wi-fi w lokalu nie dźwignęło tematu. Sytuacja eskalowała do tego stopnia, że pierwsze lokale zdecydowały się przeciwdziałać uciążliwym gościom. Kawiarnia w Poznaniu wprowadziła nowe standardy, według których w weekendy obowiązuje całkowity zakaz używania laptopów na jej terenie. Za wielką wodą podobne kroki podjęła manhatańska kawiarnio-księgarnia Book Club Bar. Jej właściciele byli zmuszeni wyłączyć Wi-Fi i zabronić korzystania z laptopów, ze względu na tworzące się zatory i permanentny brak miejsc dla innych gości.
Prawdą jest jednak, że wiele zależy od indywidualnych uwarunkowań. W przypadku lokali, które na co dzień, zwłaszcza w typowych godzinach pracy, nie cieszą się nadmiernym ruchem, lepszy rydz niż nic. Taki klient przychodząc regularnie może wyrobić sobie nawet opinię VIP-a, który jak bohaterowie serialu „Ranczo” spod sklepu ma już zarezerwowaną swoją stałą miejscówkę. Warto jednak, żeby odpłacał równie vipowskim zachowaniem. Prąd i rezerwacja (nawet symboliczna) również swoje kosztują. Byłoby zatem na miejscu nie okupować stolika przez 8 godzin w ramach najtańszej czarnej kawy, a wesprzeć właściciela przybytku nabyciem u niego dodatkowych produktów. W końcu przerwa lunchowa czemuś ma służyć.
Praca na łonie natury
O, cóż jest piękniejszego niż wysokie drzewa? W ramach alternatywy dla pracy z domu przy cieplejszej pogodzie można zainteresować się wypełnianiem służbowych zobowiązań na łonie natury. Świeże powietrze i otoczenie zielenią są wręcz zalecane pod kątem produktywności. Specjaliści z Krajowej Rzemieślniczej Izby Optycznej zalecają, by robić to raz na kilkanaście minut.
Wzrok skierować wtedy najlepiej na coś zielonego. Patrzenie na zieleń podczas przerw w pracy przy komputerze pomaga zmniejszyć zmęczenie wzroku, relaksuje umysł i poprawia koncentrację, dzięki czemu jest skutecznym sposobem na odnowę zarówno psychiczną, jak i fizyczną.
Większość służbowych „cegieł” nie charakteryzuje się jednak na tyle wytrzymałą baterią, żeby pozwolić sobie na 8-godzinną pracę bez prądu. W końcu komputer też człowiek i jeść musi. Warto zainteresować się wymaganiami sprzętowymi. Żeby doładować naszego cyfrowego przyjaciela potrzebny będzie odpowiedni powerbank, potrafiący oddać prąd o określonej na zasilaczu do komputera mocy podanej w watach. Moc powerbanku można określić mnożąc generowane przez niego napięcie (w woltach) razy natężenie prądu (w amperach) otrzymując liczbę wat mocy. Nie należy jej mylić z podaną w miliamperogodzinach pojemnością. Najlepiej jeśli komputer posiada port zasilający USB-C w standardzie Power Delivery. Wtedy powerbank posługujący się ta technologią (jeśli będzie w stanie) odpowiednio dobierze napięcie i natężenie prądu.
Nie jest to jednak takie oczywiste, gdyż komputery posiadają ponad 20 różnych rodzajów wtyczek. W najgorszym przypadku może się okazać, że potrzebna będzie przenośna ładowana stacja zasilająca. Taki „gadżet” potrafi wygenerować prąd taki jak z gniazdka. Jest to jednak już nieco droższa (ceny zaczynają się od 1500 zł) i cięższa zabawka. Nie zawsze będziemy mieli ochotę taszczyć ją ze sobą do piaskownicy. Z tego względu najlepiej wybrać w miarę bliskie do cywilizacji miejsca. Takie jak park, z którego łatwo wrócić do domu i naładować laptopa do pełna.
Dodatkowym problemem pracy na zewnątrz jest również stabilny dostęp do Internetu. Można to rozwiązać poprzez korzystanie z Internetu mobilnego, aczkolwiek nie obędzie się to bez kosztów i zużywania prywatnego poniekąd limitu. Jest on jednak wolniejszy i potencjalnie mniej stabilny niż nowoczesne wi-fi, dlatego możliwość jego użycia zależy od charakteru wykonywanej pracy.
Bezpieczeństwo przede wszystkim
Pracując w miejscach publicznych, takich jak kawiarnie należy również uważać na bezpieczeństwo wrażliwych danych, z którymi często mamy do czynienia w pracy. Wychodząc do toalety trzeba bezwzględnie zablokować komputer i zabezpieczyć notatki. Nie chcemy w końcu, żeby firmowe sekrety, a także nazwiska i kontakty naszych współpracowników, klientów lub kontrahentów wpadły w niepowołane ręce. Wybierając miejsce najlepiej wybrać takie z którego nikt nie będzie mógł podglądać naszego ekranu podczas pracy. Warto również zapoznać się ze szczegółowymi wytycznymi odnośnie cyberbezpieczeństwa w organizacji dla której pracujemy.
Wielu jednak jest zgodnych – nie ma to jak w domu
Jakkolwiek doskonale wyposażone by nie było biuro, a dress code tak swobodny, że pozwala na chodzenie w pluszowych kapciach, to jednak przysłowie “wolność Tomku w swoim domku” nie wzięło się znikąd. Niektóre osoby przedkładają wiele swoich indywidualnych potrzeb, standardów oraz zachowań ponad inne wymogi względem pracodawcy. Według badania autorstwa firmy Owl Labs 84 proc. ankietowanych uważa, że możliwość pracy poza biurem czyni ich szczęśliwszymi. Wielu byłoby nawet skłonnych mniej zarabiać niż odpuścić sobie taką możliwość. Takie zdanie potwierdzają również pracownicy, których spytaliśmy o ich doświadczenia na Facebooku RocketJobs.pl:
Marzę o pracy zdalnej
– żali się czytelniczka.
Praca w domu nigdy się nie nudzi <3
– spuentowała jedna z obserwujących, otrzymując wiele lajków i serduszek od pozostałych.
Komentarze