„Zmiana jest ryzykiem, ale jej brak również” – psycholożka, dr Malwina Puchalska-Kamińska, o tym, jak podejść do procesu zmian w życiu
Zmiana pracy wywołuje w nas stres. Boimy się niepewności i tego, co może nas czekać w nowym miejscu. Jak sobie poradzić z procesem zmiany? Czy zawsze trzeba podejmować radykalne kroki, aby odzyskać radość z życia, nie tylko zawodowego? Rozmawiamy z psycholożką, dr Malwiną Puchalską-Kamińską z Uniwersytetu SWPS.
Spis treści
Z raportu RocketJobs.pl „Jak pracować, by nie żałować?” wynika, że aż 45 proc. Igreków i 64 proc. Zetek jest niechętnych zmianom w ich życiu zawodowym. A same zmiany wywołują w nich stres. Jak podejść do procesu zmian w swoim życiu? Czy zmiana pracy to jedyna droga do poprawy swojej sytuacji zawodowej? O tym, a także o innych aspektach ryzyka zawodowego, rozmawiamy z psycholożką, dr Malwiną Puchalską-Kamińską z Uniwersytetu SWPS.
Dlaczego boimy się zmiany? Wywiad z psycholożką, dr Malwiną Puchalską-Kamińską z SWPS
Joanna Tracewicz: Dlaczego zmianę często kojarzymy z niepewnością i zagrożeniem?
Malwina Puchalska-Kamińska: Tłumaczy to teoria perspektywy autorstwa Kahnemana i Tversky’ego, która m. in. mówi o tym, że w sytuacjach niepewnych koncentrujemy się na stratach, a więc ważniejsze są dla nas wówczas potencjalne straty niż potencjalne zyski. Kiedy myślimy o zmianie, np. pracy, często wiemy, co stracimy. Mimo że obowiązki nam nie odpowiadają, to mamy np. fajny, wspierający zespół, z którym dobrze spędzamy czas.
Chociaż w nowej pracy również mamy szanse na dobre relacje, jeszcze tego nie wiemy. Łatwiej nam zauważyć to, czego się pozbawimy, bo przyszłość jest często wielką niewiadomą. Oczywiście na rozmowach rekrutacyjnych czy czytając ogłoszenia, możemy mieć już jakieś wyobrażenie na temat tego, co dobrego nas spotka, ale do końca nie możemy mieć takiej pewności. I dlatego trudno jest nam podejmować decyzje. A im bardziej ta praca albo cokolwiek innego, co obecne jest w naszym życiu, jest dla nas zadowalające w jakichś obszarach, tym nam trudniej podjąć decyzję o zmianie i wprowadzić ją w życie. Bo to wiąże się zwykle z porzuceniem tych korzyści, które już mamy.
Zmiana i lęk przed nią
A więc to niewiedza nas paraliżuje i jest dla nas trudna do zaakceptowania?
Dokładnie. Choć wiele też zależy od naszej sytuacji. Mamy kredyty, różne zaplecza rodzinne, i one też będą na wpływać na nasze decyzje. Jeżeli ktoś potrzebuje bezpieczeństwa finansowego, stabilności w zatrudnieniu, będzie mu trudniej zmienić pracę, ponieważ nie ma pewności, jak bardzo spodoba mu się nowe miejsce i jak długo pracodawca będzie chciał kontynuować współpracę. Nie bez znaczenia są też nasze cechy osobowościowe. Osoby, które są mniej otwarte na doświadczenie, mają motywację bardziej prewencyjną niż promocyjną, czyli bardziej koncentrują się na tym, żeby unikać strat niż żeby dążyć do zaspokajania swoich ambicji, marzeń, trudniej dostosowują się do nowego i trudniej im coś zmienić w życiu.
Sytuacja gospodarcza, a więc kondycja rynku pracy, i fakt, czy aktualnie mamy więcej ofert, czy mniej, w jakiej branży pracujemy – to również są szalenie ważne aspekty. Inaczej do zmiany pracy podejdzie osoba, która pracuje w branży IT, a inaczej osoba, która pracuje np. w organizacjach pozarządowych. Ostatnio miałam możliwość współpracować z organizacjami pozarządowymi i tam dużym problemem dla pracowników jest ich stereotypowe postrzeganie. A więc przekonanie, że osoby zatrudnione w organizacjach pozarządowych niewiele pracują i się nie rozwijają. Te opinie rzutują na ich własną samoocenę – boją się zmiany pracy, bo nie wierzą w taką możliwość, co naraża je np. na wypalenie zawodowe.
Kiedy warto postawić na nowe?
Oczywiście nie mamy wpływu na to, co nas spotka. Często przyzwyczajenie trzyma nas w jednej pracy, choć w głowie pojawia się myśl, że warto byłoby pomyśleć nad poszukaniem nowego zajęcia. Czy możemy się nauczyć czytać sygnały, które podpowiadają nam, że to już najwyższy czas na zmianę?
Sygnały związane z wypaleniem zawodowym są oznaką, która mówi nam o tym, że być może warto zmienić pracę. Mam na myśli stan, gdy mamy objawy fizyczne, np. bóle różnego rodzaju, poczucie, że się nie regenerujemy. Np. po weekendzie wracamy po pracy i jesteśmy zmęczeni, a na samą myśl o pracy robi nam się słabo. Objawem wypalenia będzie też negatywne myślenie o pracy, o współpracownikach. A także wrażenie, że nie jestem do końca sobą, staję się osobą coraz bardziej cyniczną, zdystansowaną wobec pracy, co odbija się na moim zdrowiu psychicznym – trudno mi kontrolować emocje.
Psychologowie i psychiatrzy, rekomendują, żeby pójść na zwolnienie lekarskie i zmienić miejsce pracy, gdy doświadczamy wypalenia zawodowego. Pojedyncze sygnały, które wymieniłam powyżej nie muszą jeszcze świadczyć o tym, że to już wypalenie. Natomiast warto je wychwytywać i nie przegapić momentu, w którym mamy jeszcze siły na zmianę. Gdy doświadczymy pełno objawowego wypalenie, może być nam trudniej coś zmienić.
Zmiana wymaga siły, energii, której przy wypaleniu brakuje.
Jeżeli pojawiają się drobne sygnały związane z niezadowoleniem, np. nuda albo poczucie przytłoczenia procedurami czy obowiązkami, dobrym krokiem jest najpierw zastanowić się i sprawdzić, czy ja coś mogę w związku z tym zrobić. A więc czy są jakieś drobne rzeczy, które mogę wprowadzić w sposobie swojej pracy, żeby pracowało mi się lepiej. Być może warto coś przeorganizować, obniżyć sobie poprzeczkę albo poszukać wsparcia? Takie job craftingowe podejście może nam pomóc wyjść z impasu.
Nie ma jednak jakiegoś wzoru, z którego można byłby wyliczyć, że właśnie teraz zmiana jest konieczna. Zmiana jest ryzykiem, ale jej brak również. Okres, w którym żyjemy, nazywany jest epoką ponowoczesności. I ten pęd do zmiany ma z nim związek – w pewnym momencie kulturowo uznano, że doświadczanie i prowokowanie zmian, jest czymś pozytywnym. A to nie do końca, z psychologicznego punktu widzenia, jest okej. Zmiana dla samej zmiany nie ma większego sensu. Ten trend widać choćby po moich rozmowach z ludźmi na warsztatach czy zajęciach, które prowadzę. Pada pytanie: jak często powinno się zmieniać pracę?
Zmiana pracy. Kiedy trzeba to zrobić?
Rzeczywiście, w ostatnich latach często słyszy się, że co 2-3 lata pracę powinno się zmienić. Czy po to, aby nie wypaść z rytmu? A może po to, aby inni nas źle nie ocenili, że zbyt długo zasiedzieliśmy się u jednego pracodawcy?
Tylko czy ci inni będą czerpać korzyści związane z moją pracą i zweryfikują, czy ta nowa praca jest dobra dla mnie? Warto pamiętać, że to my będziemy ponosić zyski i straty związane ze zmianą, nie można więc podążać tylko za opinią innych. Sama idea zmiany dla zmiany wydaje mi się przereklamowana. To zresztą duże obciążenie, które wiąże się z czasami, w których żyjemy. Trudno mi znaleźć uzasadnienie, wyjaśniające, że co 2-3 lata trzeba zmienić pracę.
Ostatnio miałam spotkanie z HR-owcami na temat tego przekonania. Dużo osób mówiło, że jest to bez sensu, bo jeżeli dobrze im się pracuje, to dlaczego mają coś zmieniać? To oni będą wtedy nieszczęśliwi, ponieważ w pracy dobrze się czuli, ale ktoś im powiedział, że to już czas na poszukanie nowego miejsca. To może prowadzić do przerzucania odpowiedzialności za podjęte decyzje na inne osoby. Zdarzyło mi się też usłyszeć od osoby, która pracuje w kadrach i zajmuje się rekrutacją, że bycie w jednym miejscu powoduje wypadnięcie z obiegu i że HR-owcy zwracają na to uwagę. Z kolei jeszcze parę lat temu ludzie często martwili się tym, że jeśli pracowali gdzieś rok albo często zmienili pracę, rekruter odbierze ich jako osobę niestałą.
Nie warto zgadywać, co kto sobie pomyśli, tylko kierować się tym, czego aktualnie potrzebujemy i gdzie nam będzie się dobrze pracować. Nie ma jednego przepisu na karierę, na rozwój zawodowy.
Zmiana pracy bez zmiany pracy. Czym jest job crafting?
Wspominasz o job craftingu jako recepcie na potrzebę zmiany, która nie musi być radykalna, czyli zmiana pracy… bez zmiany pracy. Na czym dokładnie polega takie podejście?
Job crafting polega na dopasowywaniu pracy do własnych potrzeb, preferencji i do swoich mocnych stron, wartości, co wpływa pozytywnie na nasze poczucie sensu pracy, zaangażowanie. Osoby, które craftują, lepiej się czują w pracy, są bardziej efektywne. Jeżeli nudzę się w pracy, to staram się znaleźć jakiś kawałek, który będzie mnie bardziej interesował, albo rozwijam się na własną rękę. W job craftingu nie chodzi o zdejmowanie odpowiedzialności z organizacji, ale o inicjatywę. To najpierw my będziemy wiedzieli, że coś jest nie tak, że czegoś nam brakuje. Bardzo ważne jest to, by mieć tę samoświadomość – być czujnym/czujną na swoje potrzeby, a potem starać się odnaleźć jakąś drobną rzecz, modyfikację, którą mogę wprowadzić, żeby o tę swoją potrzebę bardziej zadbać.
Niektórzy pracownicy opowiadają mi na szkoleniach, że raportowanie pracy jest dla nich żmudne, nudzi ich. Sposobem na to może być zmiana dnia przygotowania takiego raportu – będą tacy, którzy wolą zająć się tym na początku tygodnia, i tacy, którzy wolą zakończyć tydzień pracy takim schematycznym zadaniem. Znam też inżyniera, który czuł się zagubiony w swojej pracy, ponieważ miał wiele różnych zadań i nie wiedział od czego zacząć. Ustalił sobie, że każdy dzień tygodnia jest jakimś dniem tematycznym – we wtorek robi projekty ze Szwecji, w środy robi projekty z Holandii, itd. To pozwoliło mu znaleźć jakiś porządek w tym, co robi.
Na jednym szkoleniu z job craftingu, które prowadziłam, jedna z osób powiedziała, że poczuła się spokojna z tym, że pracuje siedem lat w jednym miejscu. Uświadomiła sobie, że dobrze czuje się w swojej pracy i to miejsce odpowiada jej potrzebom, kompetencjom, mimo że od znajomych słyszy: „powinnaś ruszyć, bo się zasiedziałaś”.
Jakie zagrożenia niesie zmiana?
Powiedziałaś, że sama idea zmiany dla zmiany nie jest właściwa z psychologicznego punktu widzenia. Jakie zagrożenia na nas czyhają, jeśli bezrefleksyjnie będziemy podążać za trendem czy namowami innych osób?
Problematyczne jest, kiedy oddajemy poczucie kontroli za własne życie na zewnątrz. To może sprawić, że przyjmiemy bierną postawę, zwalniając się z odpowiedzialności za własne samopoczucie, za własne życie. Jeżeli podejmiemy decyzję, która okaże się dla nas niedobra, to może wyzwolić w nas poczucie krzywdy i żalu. Będziemy skłonni obwiniać innych za nasze wybory. A to nie pomaga w budowaniu samoświadomości i byciu czujnym na własne potrzeby, a także w ufaniu sobie. Często jest również tak, że szukając u innych podpowiedzi na temat tego, co powinniśmy zrobić, narażamy się na ich – niekoniecznie uświadomione – rady, które są wygodne dla nich. Na przykład, współmałżonek nie będzie nas odwodził od tego, żeby zmienić pracę, bo dla niego to będzie niekorzystna zmiana i będzie wiązała się z większą ilością obowiązków domowych.
Nieprzyjemne emocje nie są dobrym doradcą
To na pewno ma niebagatelny związek z obawami przed oceną innych. Ale desperackie szukanie porad może też wiązać się z brakiem siły, by samemu podjąć decyzję. Często w mediach społecznościowych trafiam na posty, w których ludzie pytają: co powinienem/powinnam zrobić? Bardzo wyraźne jest to, że oni szukają pomocy, kiedy są już przyparci do muru i nie widzą innych możliwości poza ucieczką z danego miejsca pracy.
Kiedy jesteśmy zagonieni w kozi róg, trudniej jest podejmować racjonalne decyzje. Tak jak wtedy, kiedy jesteśmy wypaleni. Dlatego właśnie, o czym wspomniałam, zalecenia są jasne: należy wtedy odpocząć. Potrzebujemy się zregenerować – zmiana zawsze wymaga zasobów i energii. Znam przypadki osób, które będąc wypalone zawodowo, zmieniały pracę i to odbiło się negatywnie na ich samopoczuciu. Nie były w pełni swoich sił, kompetencji, trudniej było im odnaleźć się na okresie próbnym, który związany jest z oceną naszej pracy. Warto, zanim dokonamy jakiegoś wyboru, zastanowić się, co powoduje, że czujemy się tak a nie inaczej. Może zostaliśmy według nas niesprawiedliwie potraktowani? Poczucie niesprawiedliwości jest bardzo ważnym czynnikiem, związanym z wypaleniem zawodowym.
Proces zmiany i jak sobie pomóc
A jak możemy sobie pomóc w procesie zmian?
Nazwijmy to, co się dzieje i dlaczego powoduje to takie emocje. Co konkretnie nie podoba mi się w mojej pracy? Obowiązki, narzędzia, relacje, a może kultura organizacyjna? To pozwoli nam uniknąć powtarzania pewnych sytuacji, które nie są dla nas komfortowe. Warto też przeanalizować linię czasu kariery zawodowej – przypomnieć sobie momenty, kiedy dobrze się czuliśmy, i zastanowić się, co było tego powodem. Ale też wrócić pamięcią do tych negatywnych sytuacji i odpowiedzieć sobie na pytania związane z powodami tych nieprzyjemnych emocji.
Istotne jest też, aby nazwać swoje kompetencje, przyglądając się różnym etapom naszej kariery. To pomoże nam się podbudować i zobaczyć, ile dokonaliśmy, o czym często zapominamy na co dzień. Pomocne będzie też przyjrzenie się swojej sieci kontaktów. Często bywa tak, że już na jakimś etapie rozwoju zawodowego ludzie znajdują pracę, dzięki kontaktom, które mają. Nie mam tutaj na myśli nepotyzmu, ale fakt, że ktoś nas zna, zna nasze możliwości i może nas zarekomendować np. w swojej firmie.
Jak podejść do zmiany? Czy taktyka wszystko albo nic sprawdzi się lepiej niż metoda małych kroczków?
Nawiążę jeszcze raz do do job craftingu, który mówi „nie rzucaj wszystkiego, tylko najpierw sprawdź, czy możesz wprowadzić jakieś modyfikacje”. Jeżeli pracuję obecnie np. w banku, to zapewne są jakieś powody, dlaczego to robię. Może rodzice podpowiedzieli mi taki wybór ścieżki zawodowej – bywają takie sytuacje – ale może mam umiejętności analityczne. Kiedy zaczyna mi coś nie pasować w pracy i pojawia się pomysł, żeby wszystko rzucić i zacząć od nowa, warto zastanowić się, czy to nowe rzeczywiście będzie w zgodzie ze mną i moimi kompetencjami. Dużym zagrożeniem jest, że taka transformacja kariery zawodowej o 180 stopni, będzie frustrującym doświadczeniem. Warto w przeszłości poszukać tropów i podpowiedzi.
Zmiana to ryzyko, ale jej brak też
A co jeśli zmiana okaże się nieudana? Znaleźliśmy nową pracę, zapowiadało się super, ale jednak to nie był właściwy wybór. Jak sobie wówczas pomóc?
Są różne sposoby, w jakie możemy sobie interpretować nasze niepowodzenia, i one nie muszą odbijać się na nas negatywnie. Nie chodzi o to, aby przerzucać winę, odpowiedzialność na zewnętrzne środowisko, ale traktować takie niepowodzenie jako lekcję, jako naukę. Odpowiednie nazywanie rzeczy też pomaga budować pewność siebie i wpływa na samoocenę. Warto nagrodzić się za to, że zdobyliśmy się na nowy krok, docenić swoją odwagę w podjęciu decyzji, przejściu koniec końców z sukcesem etapu rekrutacji. Myślę, że komuś, kto zmienił pracę kilka razy, nawet jeśli nie udało mu się znaleźć takiego miejsca na dłużej, jest łatwiej zdecydować się na taki krok niż osobie pracującej w jednym miejscu 20 lat. I dlatego warto patrzeć na nasze wybory, jak na doświadczenie, które czegoś nas uczy. Nie oceniać decyzji jako dobre lub złe.
W Polsce mamy bardzo oceniającą kulturę. Jest duże prawdopodobieństwo, że ktoś, kto awansował na managera i nie spełnił się w tej roli, zrezygnuje z pracy, niż że wróci na stanowisko specjalistyczne. W Skandynawii takie rzeczy dzieją się niejednokrotnie, ale tam nie ma też takich przepaści płacowych pomiędzy specjalistami a kadrą zarządzającą. Polska kultura hierarchiczności sprawia, że awans wiąże się głównie z faktem, że zarabiam więcej i dlatego wiele osób dąży do pozycji liderskiej, mimo że nie mają do tego predyspozycji.
Czy może być za późno na zmianę?
Czytam nierzadko posty osób, które piszą: „Mam 25 lat. Przegrałem(-am) już chyba całe życie. Nie mogę już nic zrobić. Dla mnie już jest za późno na zmianę pracy, nowe studia”. Czy na zmianę rzeczywiście może być za późno? I czy warto ją odkładać na ten „idealny moment”?
To może wiązać się z silną potrzebą kontroli, która jest właściwa dla naszych czasów. Nigdy nie będzie idealnego momentu, zawsze może pojawić się coś, co będzie można poprawić – przejść jeszcze jedną terapię, odłożyć jeszcze więcej pieniędzy, itd. Samo wejście w zmianę sprawia, że my tej kontroli w pełni nie mamy, ponieważ nie wiemy, co na pewno nas czeka. Często problemem jest, że ludzie myślą o życiu w kategoriach projektu do zrealizowania albo problemu do rozwiązania. Jeżeli tak mam, to w mojej głowie pojawia się horyzont czasowy, że coś musi wydarzyć się w określonym czasie albo do określonego wieku.
Zmiana myślenia o życiu nie jako o problemie czy projekcie do zarządzania, tylko jak o doświadczaniu różnych momentów, jest kluczowa. Niestety od dziecka jesteśmy wychowywani w tym duchu i odpowiadamy na pytania, kim chcemy być, jak dorośniemy, w wieku 5 lat. Pamiętam, że kiedyś kilkuletnie dziecko moich znajomych na pytanie „kim chcesz być?”, odpowiedziało „ale ja już jestem”. Rozbroiło mnie to. To wszystko pokazuje nastawienie na celowość – musimy zostać kimś, skończyć studia, mieć dom, kredyt, ciągle dążymy do jakiegoś punktu, odhaczamy.
Nie chcę przez to powiedzieć, że cele i marzenia nie mają znaczenia, ale warto życie potraktować jako pewnego rodzaju doświadczenie.
Przesadna koncentracja na efekcie finalnym powoduje, że częściej rezygnujemy z celu, jeżeli wyobrażamy sobie i myślimy o tym, jaka droga nas czeka i co na tej drodze się wydarzy. Często ludzie mają wyobrażenie, że rzeczy muszą zadziać się ot tak, jak na pstryknięcie palcem. Zdarzają się takie przypadki, ale większość rzeczy osiągamy po prostu w procesie, a to trwa. Warto w tym procesie być elastycznym i monitorować swoje potrzeby, być gotowym na zmianę kierunku, jeśli jednak czujemy, że to, co robimy, nie jest dla nas dobre. Fakt, że z czegoś rezygnujemy po jakimś czasie nie jest stratą – w końcu przez ten czas poznaliśmy ludzi, czegoś się nauczyliśmy. I to możemy wykorzystać w przyszłości.
Jak pracować, by nie żałować? Raport RocketJobs.pl
„Jak pracować, by nie żałować” to nowy raport RocketJobs.pl, który dotyczy żalu zawodowego pokoleń Z i Y. Przeprowadziliśmy dziesiątki rozmów z przedstawicielami tych generacji i zapytaliśmy ich, czego żałują, a co daje im satysfakcję w pracy. Jak wynika z badań, aż 62 proc. polskich Zetek i Igreków żałuje wyborów związanych z karierą zawodową. Czego najbardziej? Tego dowiecie się z naszego raportu, którego partnerem merytorycznym jest SWPS Innowacje.
Komentarze