Polacy marzą o 4 dniach w robocie, a tymczasem Grecja wprowadza u siebie możliwość 6-dniowego tygodnia pracy

Polacy marzą o 4 dniach w robocie, a tymczasem Grecja wprowadza u siebie możliwość 6-dniowego tygodnia pracy fot. Shutterstock/BearFotos

W przestrzeni medialnej cały czas huczy od pomysłów na skrócenie czasu pracy. Czy w Polsce czeka nas 4-dniowy lub 35-godzinny tydzień, a może jeszcze inne rozwiązanie? Nie sposób przewidzieć. Faktem jest natomiast, że w większości krajów w Europie jest to coraz częściej dyskutowana tematyka. Nie tylko teoretycznie, ponieważ prowadzone są kolejne próby i pilotaże. Tymczasem, jedna, ostatnia wioska Greków wprowadza coś, co wydaje się nie do pomyślenia. Od 1 lipca w kraju Hellenów wprowadzony został 6-dniowy tydzień pracy. Chociaż nie jest to opcja przymusowa, będzie można pracować aż do 48 godzin w tygodniu! To strzał w dziesiątkę czy piękna katastrofa?

Niemalże od początków cywilizacji Grecja znana jest ze swojego nowatorskiego podejścia do życia i zaawansowanych systemów filozoficznych. Tales z Miletu, Platon, Arystoteles czy Plotyn stworzyli poglądy, na których opierały się niezliczone późniejsze doktryny i do dziś wpływają na nasz sposób myślenia. Zdarzało się również jednak, że greckie patenty zdawały się być nieco… niekonwencjonalne. Zenon z Elei stworzył logiczną argumentację, dlaczego nic nie może się poruszać, gdyż najpierw musiałoby przejść połowę drogi, połowę połowy i tak ad infinitum. A o szaleństwach Diogenesa z Synopy słyszeli nawet najwięksi sceptycy historii, gdyż zwyczajnie było o czym mówić. Podobnie jest dzisiaj, gdy wszelkie globalne trendy wskazują na skrócenie trybu pracy, Grecja brnie pod prąd i wprowadza u siebie możliwość na 6-dniowy tydzień pracy. Czas pokaże, czy to rozwiązanie okaże się poparte mądrością Sokratesa, czy też zwykłym sofizmatem.

6-dniowy tydzień pracy – innowacyjna decyzja Grecji

Po zapoznaniu się z szokującą jak na XXI wiek informacją, że Grecja wprowadza 6-dniowy tydzień pracy, naturalnie budzą się pytania. Jak i dlaczego? Przecież w wyniku rozwoju technologii i przeciążenia intelektualnego ludzi, spowodowanego szumem informacyjnym, większość nowelizacji idzie w kierunku skrócenia czasu pracy. Sytuacja w Grecji ma natomiast stabilne podłoże w postaci walki z nielegalnymi nadgodzinami oraz tak zwaną „pracą na czarno”, które znajdują w kraju souvlaków ogromne zastosowanie. Innym istotnym argumentem jest konieczność zwiększenia konkurencyjności przemysłu. Notoryczny brak pracowników sprawiał, że na niektórych zmianach produkcja zwyczajnie stała. To z kolei powodowało opóźnienie dostaw i wpływało negatywnie na kolejne przedsiębiorstwa, zapoczątkowując efekt podobny do domina. Tak przynajmniej uważa rząd Kyriakosa Mitsotakisa. Jego oponenci argumentują z kolei, że to rozwiązanie pogorszy sytuację kulejących już praw pracowniczych. Obecna nowelizacja nie spowoduje jednak raczej przewrotu kopernikańskiego istniejącego porządku prawnego. Przedłużenie tygodnia pracy możliwe będzie bowiem tylko dla wąskiej grupy wybranych sektorów gospodarki.

Dłuższy tydzień pracy w Grecji nie dla wszystkich

Nowelizacja zakłada, że zasady wejdą w życie już 1 lipca i obejmą wybrane sektory gospodarki. „Podstawowy” wymiar czasu pracy ma nadal wynosić 40 godzin w 5 dni. Skąd te zmiany i dlaczego akurat teraz? Mogłoby się wydawać, że ze względu na wakacje. Takie rozwiązanie przyda się bowiem w tętniących życiem restauracjach i na całodobowych recepcjach w hotelach. Jednak nie, 6-dniowy tydzień pracy nie będzie obejmował właśnie sektora turystycznego i gastronomicznego. Ma skupić się na innych przedsiębiorstwach operujących w trybie 24-godzinnym i zmianowym, a szczególnie na wyspecjalizowanej produkcji przemysłowej. Termin też nie jest przypadkowy, zbiega się z większą nowelizacją greckiego kodeksu pracy wdrażającą europejskie dyrektywy mające na celu zwalczać niedeklarowaną pracę i zwiększające elastyczność na tym rynku.

Czy takie rozwiązania mogą pomóc?

Brak wykwalifikowanych kadr i ich dostępności już teraz jest bolączką podobnych przedsiębiorstw. Pozostaje jedynie zastanowić się, czy po sześć zmian w tygodniu nie przemęczy pracowników i nie odbije się negatywnie na ich produktywności. Argumentem przeciw jest twierdzenie, że takie praktyki i tak mają już miejsce, a nadanie im oficjalnej formy nieco je ucywilizuje i da lepsze warunki zatrudnionym. Te bowiem są całkiem niezłe, za pracę w sobotę można będzie oczekiwać o 40 proc. wyższej dniówki, zaś w niedziele i święta aż o 115 proc.!

Niemniej, krajowe związki zawodowe wyraziły głębokie zaniepokojenie i przeprowadziły protesty przeciwko zmianom. Związkowcy argumentują, że od czasu „uelastycznienia” rynku pracy po kryzysie długu publicznego z 2009 roku, praca po godzinach to norma. W teorii, prawo zezwala na dwie godziny bezpłatnych nadgodzin dziennie do odbioru w innym terminie. W praktyce jednak pracodawcy często wykorzystują je bez tej rekompensaty. Z kolei nadzór ze strony państwowych inspekcji jest w dużej mierze iluzoryczny. Brzmi znajomo, prawda? Według związków, nowe przepisy miałyby dodatkowo rozzuchwalić pracodawców i sprawić, że pracownicy z wybranych sektorów nie będą widzieli życia poza pracą.

Warto zauważyć, że dodatkowy dzień pracy w tygodniu nie jest jedynym z kontrowersyjnych zapisów nowego prawa pracy. Wiele sporów budzi również przedłużenie okresów próbnych do połowy roku i możliwość zwolnienia pracownika w ciągu pierwszego roku zatrudnienia bez podania powodu ani odprawy. Tutaj całkiem rozmijamy się z Grecją kursami. W Polsce od niedawna, rozszerzono ochronę przed zwolnieniami również na krótsze okresy zatrudnienia i umowy na czas określony.

Cały świat zmniejsza czas pracy, a Grecja wprowadza 6-dniowy tydzień pracy

Od dłuższego czasu słyszy się coraz więcej doniesień o popularyzacji 4-dniowego tygodnia pracy. Na działania w tym zakresie zdecydowały się już między innymi Francja – skracając tydzień do zaledwie 35 godzin już w 2000 roku; Hiszpania – ogłosiwszy chęć skrócenia tygodnia pracy do 37,5 godziny czy Belgia – umożliwiając przedsiębiorcom wprowadzenie 4-dniowego tygodnia pracy, jednak wydłużając przy tym pozostałe dni do 9 i pół godziny, z czego w rezultacie otrzymujemy 38 godzin tygodniowo. Projekty pilotażowe i eksperymenty miały miejsce również w Wielkiej Brytanii, na Islandii lub w Niemczech.

Pierwsze kroki są również stawiane na naszym rodzimym gruncie. Nie wprowadzono jeszcze co prawda 4-dniowego tygodnia pracy oficjalnie, jednak coraz więcej firm praktykuje go na własną rękę. W styczniu bieżącego roku daną inicjatywę zaczął wdrażać Herbapol Poznań, zyskując renomę prawdziwego pioniera. Chociaż na ten moment jest to jedynie jeden wolny piątek w miesiącu, docelowo wolne mają być jednak wszystkie piątki. Obowiązuje za nie wynagrodzenie jak za normalne dni pracujące. Prowadzone są także badania, czy lepszym rozwiązaniem okazałoby się wprowadzenie krótszego tygodnia czy krótszych dniówek. Jedno jest natomiast niemal pewne – wkrótce coś się wydarzy. Już jakiś czas temu Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, minister rodziny, pracy i polityki społecznej złożyła deklarację w tym zakresie. Oznajmiła, że rząd zamierza zaproponować odpowiednie rozwiązania parlamentowi jeszcze w tej kadencji, czyli najpóźniej do 2027 roku. Miejmy jednak nadzieję, że nie doczekamy się iście spartańskich warunków, zainspirowanych ojczyzną Zorby.

Redaktorka

Z wykształcenia filolog języka francuskiego, jednak od najmłodszych lat emocjonalnie związana z dziennikarstwem i działalnością literacką. Interesuje się szerokim wachlarzem tematycznym, zaczynając od kwestii językowych, kulturowych i społecznych, poprzez finanse i ekonomię, aż po naukę i prawo. Można powiedzieć, że w życiu podąża za iście renesansową definicją bycia "humanistą".

Reklama pracy dla kierowcy

Czytaj także

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w tekście
Zobacz wszystkie komentarze