Rekruter Walczący
Wiele miesięcy przed wybuchem pożogi wirusowej, rynek pracy przeszedł widoczną brutalizację. Nie mam tu na myśli wprowadzenia rękoczynów do procesu rekrutacji, ale wyraźnie wzmożone napięcia na linii rekruter-klient oraz rekruter-kandydat.
Autorem tekstu jest Marcin Leśniewski, Trener w Kuźni Biznesu.
W zakresie wzrostu napięć pomiędzy klientem a rekrutem, zapewne wynika to z rosnącej „ciasnoty” na rynku. Względnie stała ilość potencjalnych pracowników versus rosnące zapotrzebowanie na „świeżą krew” ze strony potencjalnych pracodawców oraz pęczniejąca konkurencja wśród osób i organizacji odpowiedzialnych za pozyskanie kandydatów, spowodowały eskalację zjawisk, które dotąd wydawały się marginalne. Mam tu na myśli sytuacje, w których kilku rekruterów jednocześnie pracuje z tym samym kandydatem. Co więcej, zdarza się tak, że jedna organizacja zaprasza do współpracy kilka podmiotów, mających wesprzeć ją w obsadzeniu tych samych stanowisk. Oczywiście powoduje to w efekcie również tarcia na linii rekruter-rekruter.
Przekłada się to także na negatywne relacje pomiędzy kandydatami a osobami odpowiedzialnymi za rekrutację. Zdarza się jednak, że ani osoba rekrutowana, ani rekruter nie mają w tej kwestii nieczystych intencji. Okazuje się bowiem, że rekrutowany specjalista z określonej dziedziny bierze udział w rekrutacji prowadzonej przez zewnętrzny podmiot, który nie ujawnia dla kogo szuka kandydatów. Osoba aspirująca do zatrudnienia niejako w sposób naturalny korzysta z kilku ścieżek w celu wybrania oferty najbardziej korzystnej nie wiedząc, że prowadząc rozmowy z kilkoma podmiotami, w istocie bierze podwójnie udział w tym samym procesie. Choć brzmi to kuriozalnie, to ma odzwierciedlenie w praktyce. Co więcej, przestaje to być zjawiskiem marginalnym zwłaszcza w przypadku rekrutacji specjalistów szeroko pojętego TECH-u.
Problem w tym, że trudno oczekiwać polepszenia tego stanu rzeczy. Wynika to z kilku aspektów.
Po pierwsze, organizacja poszukująca specjalistów w danej dziedzinie zapewne poza oczekiwaniami jakościowymi dotyczącymi kandydatów, chce zaspokoić swoje oczekiwania w jak najkrótszej perspektywie. Zatrudniając więc kilka podmiotów, rozliczanych success fee, daje sobie szersze spektrum możliwości pozyskania „narybku”, bez angażowania dodatkowych kosztów. Jednocześnie może porównać skuteczność dwóch, różnych kooperantów wykorzystując identyczny materiał porównawczy.
Po drugie, wiele (zwłaszcza niewielkich) firm zajmujących się wsparciem rekrutacyjnym dla innych organizacji, w walce o możliwość zwiększenia portfolio swoich kooperantów, zgadza się świadomie na różnego rodzaju ustępstwa. Często kuriozalne.
W ten sposób powstaje samonapędzająca się maszyna wypaczeń, która destabilizuje sytuację rynkową. Co więcej, trudno odnieść wrażenie, że w warunkach wzmożonej konkurencji kwestie ewentualnej kooperacji między zewnętrznymi podmiotami odpowiedzialnymi za rekrutację są mocno demonizowane. Pogłębia to tarcia i podziały i przyjmuje wydźwięk wojny polsko-polskiej.
Tytułowy rekruter przestaje być w tej sytuacji osobą odpowiedzialną wyłącznie za kwestię pozyskania jakościowego kandydata. Przyjmuje rolę handlowca, który z jednej strony musi przekonać do swojej oferty osobę aplikująca, z drugiej natomiast daje odpór zakusom konkurencji na podebranie potencjalnego pracownika. Jednocześnie próbując się upewnić, czy wykonana praca ma jakikolwiek sens. Bowiem nie jest pewne, czy ten sam kandydat nie trafi wcześniej do klienta za pośrednictwem rynkowych oponentów.
Taki stan rzeczy, wprost proporcjonalnie do wzrostu napięć, katalizuje występowanie sytuacji patologicznych, stanowiących eskalację wzajemnych animozji. Na tym polu drobne tarcia przeistaczają się w poważniejsze konflikty, by finalnie przerodzić się w otwarta wojnę, gdzie nikt nie jest zainteresowany braniem jeńców czy szacowaniem strat własnych. Ważne jest maksymalne poturbowanie adwersarzy.
Czy wobec tego istnieje szansa na poprawę sytuacji? W mojej ocenie problem tkwi w mentalności, która popycha nas za wszelką cenę do rozwiązań z gatunku „wszystko albo nic”. Trudno oprzeć się wrażeniu, że często podejmujemy decyzję bez analizy ewentualnych strat. Mamy tendencję do rozpatrywania określonych zagadnień wyłącznie pod kątem zysków. Utrudnia to chłodny osąd sytuacji, zwłaszcza gdy znajdujemy się pod presją. Tym samym kwestia ewentualnych zmian wzorców zachowań wydaje się być szczególnie utrudniona. Choć biznes podobno kocha elastyczność… Czyż nie?
Po więcej wiedzy z zakresu HR-u zapraszamy tutaj!
📢 Zapraszamy także do naszych grup:
➡ Social Media Jobs ➡ https://bit.ly/2GB5MXs
➡ Advertising/PR Jobs ➡ https://bit.ly/1Puw3z5
➡ Marketing – Pierwsza Praca ➡ https://bit.ly/2F6uQU3
➡ Rocket Jobs > 10K ➡ https://bit.ly/2AkLuMn
➡ Sprzedaż cała Polska ➡ https://bit.ly/2RMpMIG
➡ Design cała Polska ➡ https://bit.ly/2JOIkFI
➡ Marketing, e-commerce, SEO/SEM ➡ http://bit.ly/32uFhsq
➡ Rocket Community ➡ https://bit.ly/2PQofkI
💪 na naszego LinkedIna:
➡ https://www.linkedin.com/company/rocket-jobs/
😎 oraz na naszego Instagrama:
➡ https://www.instagram.com/rocketjobspolska/
Komentarze