Rok, w którym umarła korpomowa

Rok, w którym umarła korpomowa fot. Kobas Laksa | graf. Marta Widz

„Korpomowa to język biurowej dyplomacji. Nie da się nią obrazić, ani urazić. Można jedynie wprawić rozmówcę w konsternację zbytnim nagromadzeniem skrótów i anglicyzmów – tzw. argument ad corpoorationem” – pisze Karolina Norkiewicz w swoim najnowszym felietonie.

Minutki ze spotkania lokalnego oddziału Komitetu Obrońców Korpomowy

Minutes managerka: Karolina Norkiewicz

Spotkanie rozpoczęło się standardowo, od przypomnienia, gdzie są wyjścia ewakuacyjne w budynku. Safety first! Następnie Ada z działu IT, uporawszy się z brakiem przejściówki i nieostrzeniem projektora, odpaliła prezentację powerpoint z naszą pracowniczą doktryną. KTO TY JESTEŚ? – widniał napis na pierwszym slajdzie. „Korposzczury!” – jednogłośnie odkrzyknęli zebrani. Kolejny slajd: JAKI ZNAK TWÓJ? „Garnitury!”. I dalej: GDZIE PRACUJESZ? „W skylinerze”. A DOKŁADNIEJ? „W komputerze”. TWOJE HOBBY? „Nadgodziny”. WSZYSTKO TO KREW… „W wykładziny!”.

Lista słów, które irytują nas w pracy
fot. Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy

Gdy już team building mieliśmy za sobą, raźno zasiedliśmy wokół stołu konferencyjnego. Każdy nałożył sobie na serwetkę po delicji wiśniowej i kokosance, i przeszliśmy do meritum. Głos zabrała przewodnicząca komitetu, pani Janina z działu kadr:

— Koleżanki i Koledzy w korpomowie! Swobodne posługiwanie się korporacyjnym żargonem jest jednym z kluczowych wyznaczników przynależności do prestiżowej społeczności white collars. Korpojęzyk odgrywa zasadniczą rolę w kształtowaniu tożsamości biurowej: od onboardingu począwszy, aż po dismissal. Tak, dismissal, nie zwolnienie! Na chuj żeśmy się uczyli  Na co nam były te wszystkie korepetycje i certyfikowane kursy angielskiego, skoro teraz mamy się tej wiedzy wstydzić?! [tu nastąpiła nieplanowana, 10-minutowa przerwa. Otóż „chuj”, który wymsknął się Janinie, tak rozbawił jednego z członków obrad, że aż narysował na stojącej obok tablicy trzy połączone łuki różnej wielkości. Kiedy okazało się, że zamiast zmywalnego mazaka użył permanentnego markera, nastąpiła ogólna wesołość – przerwana, gdy przewodnicząca zarequestowała o pomoc, cytuję, „Lepiej, kurwa, googlujcie, jak to usunąć!” – przyp. KN]

— Kontynuując, jest pewna frakcja biurowa, dla której nasz firmowy ponglish, nasze branżowe esperanto to relikt przeszłości. Zmurszały, boomerski wytwór słowotwórczy. Nie dalej jak dwa dni temu w intranetowej skrzynce pomysłów out of the box pojawił się anonimowy wpis o treści: „Korpomowa musi odejść”. Komentarze pod postem – „plus 1000 do aury”, „FR”, „rel” czy „skibidi” – nie pozostawiają wątpliwości, kto w tej firmie jest zwolennikiem dekorporyzacji języka. Świat jednak nie znosi próżni. Usunąć korpolszczyznę, a w jej miejsce pojawi się coś znacznie gorszego… Zdrobnionka! 

Przewodniczącej przerywa Damian, Senior Account Manager:

— Jezu, tak! O co chodzi z tym spieszczaniem imion? Co ja mam powiedzieć, jak Alina z HR-ów mówi do mnie per „Damianku”? „Tak, mamusiu”? Wymuszona familiaryzacja!

— Zanim się obejrzymy, będziemy pracować przy „biureczkach” i za „pieniążki”!  [to pan Leszek, koordynator ds. jakości]

— To jest praca, a nie jakaś sekta życząca sobie „smacznej kawusi i pysznego ajkosika”! [ponownie Damian]

— Jest jednak znacznie gorsza forma spoufalania [podejmuje przewodnicząca]. Mianowicie: „Kochani…”. „Kochani” są wszędzie. Rozpoczynają maile, przerywają dyskusje, zbierają uwagę na openspejsie. Wyparli „szanownych”, a nawet „drogich” – którzy jeszcze o tyle mieli sens, że podkreślali koszty zatrudnienia pracownika. Korporacyjni „kochani” sugerują bliskość i zażyłość, a tymczasem są zwiastunem zakamuflowanego opierdolu. „Kochani,  o g r o m n a   p r o ś b a , chowajmy mleko do lodówki… Kochani… nie blokujmy salek konferencyjnych… nie wpisujmy codziennie w kalendarz aktywności tentative, bo potem nie sposób umówić spotkania” [to akurat prawda]. W konsekwencji nieprzemyślanego nadużywania zwrotu „kochana/kochany” przypominamy tylko biurowym singielkom i rozwodnikom, że ich nie kocha nikt. [uwaga zebranych niebezpiecznie skupia się na sporządzającej tę notatkę protokolantce… Ale co ja poradzę, jak w naszym zespole ostatnim wolnym facetem jest Marian od chuja na flipczarcie. Wspinam się więc na wyżyny profesjonalizmu i nosem wciągam łzy. Tłumaczę się alergią na suche powietrze z klimatyzacji. Idźmy dalej]

— Korpomowa to język biurowej dyplomacji. Nie da się nią obrazić, ani urazić. Można jedynie wprawić rozmówcę w konsternację zbytnim nagromadzeniem skrótów i anglicyzmów – tzw. argument ad corpoorationem. Miejsce korposlangu zajmą dosadność, agresja i brak taktu. Dla przykładu: Podczas rozmowy o podwyżce szef już nie powie ci, że to zły timing, że nie challegujesz problemów, nie dowozisz KPI-ów albo członkowie twojego teamu skarżą się na słaby workflow. Zamiast tego powie ci, że „nie masz kart do gry”, „igrasz ze zwolnieniem”, „powinieneś być wdzięczny Zarządowi”. Po czym bez żadnego konstruktywnego feedbacku wyprosi cię z gabinetu, a do tego wstrzyma przelew wynagrodzenia. Lepsze jest wrogiem dobrego, Koledzy i Koleżanki…

Buźka z uśmiechniętym językiem, który trzyma teczkę na fioletowym tle
Rysunek: Olek Rajewski

W tym miejscu musimy skończyć obrady. [nasz coffee break dobiega końca]

Wolne wnioski:

— Nie damy pogrześć mowy!

— Zostawcie Titanica!

— Ten meeting to mógł być mail…

Na koniec minutą ciszy składamy hołd bohaterkom Bitwy pod Mordorem [kiedy to osamotniona grupka milenialek broniących roll-upu z napisem „Kiss my ASSap” odparła oddział antykorporacyjnych zetek z ulicy Postępu, za broń mając wyłącznie własne baleriny ciskane z prowizorycznych proc z podkolanówek rajstopowych]. Cześć ich pamięci!

Spotkanie dobiegło końca. Next stepów brak.
FYI Ostatni użytkownik polszczyzny korporacyjnej, najpewniej przedstawiciel pokolenia Y, umrze w 2077 roku. Gdy tylko przekroczy deadline, w zapomnienie odejdzie także korpolekt – podwalina i nośnik kultury korpo. Zatem spieszmy się kochać korpomowę… as soon as possible.


Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy – www.niemowdomnieasap.pl

nie mów do mnie asap
rysunek: Olek Rajewski

Z poradnika „Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy” dowiesz się między innymi:

  • jakie słowa irytują nas w pracy,
  • czym jest komunikacja empatyczna,
  • co sądzimy o używaniu feminatywów w środowisku zawodowym,
  • jakie trudności generuje próba porozumienia się różnych pokoleń,
  • z czego nie chcemy żartować w pracy,
  • stosowanie jakich metod może poprawić komunikację z naszym zespołem.

Urodzona w 1987 roku, absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Komiczka, improwizatorka, instruktorka improwizacji teatralnej, autorka skeczów, tekstów piosenek i sztuk teatralnych, scenarzystka (pracowała przy czwartym sezonie „The Office PL”). Na co dzień związana z Klubem Komediowym w Warszawie.

Pobierz e-booka Nie mów do mnie ASAP!

Czytaj także

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne w tekście
Zobacz wszystkie komentarze