Co musi umieć analityk rynkowy i jak się pracuje w Futures First Poland?

W pracy łączą nas cele, obowiązki i wkurzanie się na szefa (pozdrawiamy wszystkich menedżerów!), ale dzielić potrafi nas znacznie więcej. Różnimy się poglądami, sytuacją życiową, płcią, wiekiem, orientacją, tożsamością, sposobem bycia, tym jak przeżywamy emocje i odbieramy świat. Mimo tego jednym ze wspomnianych celów w pracy jest się dogadać. Tylko jak to zrobić mądrze?
Spis treści
Dużo mówi się ostatnio w kontekście rynku pracy i nie tylko o inkluzywności i empatii. Organizacje prześcigają się w benefitach i aktywnościach, które mają wspierać DEI (Diversity, Equity, Inclusion), czyli różnorodność, równość i włączenie wśród pracowników. Często jednak takie działania widoczne są tylko na papierze, bo dobrze wyglądają w mediach i sprzyjają wizerunkowi danej marki. Prawda jest jednak taka, że prawdziwa równość zaczyna się od języka, bo to on kształtuje rzeczywistość.
To, jak się do siebie zwracamy, jak konstruujemy komunikaty, czy pamiętamy, aby uwzględniały one naszą odmienność i różnorodność, ma wpływ na to, jakie relacje ze sobą budujemy. I czy to jest w ogóle możliwe. Nie chodzi cenzurę czy sztuczną uprzejmość, a wykazanie zrozumienia i próbę znalezienia kompromisu.
Polscy pracownicy biurowi chcą się ze sobą porozumieć pomimo różnic. Z poradnika „Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy” autorstwa rocketjobs.pl i justjoin.it wynika, że 83 proc. z nich modyfikuje swój sposób komunikacji, aby łatwiej było ich zrozumieć. To o tyle istotne, że blisko połowa white collarów (44,7 proc.) odczuwa dyskomfort (wstyd, poczucie winy), gdy nie rozumie swoich współpracowników z innych pokoleń.
Odpowiedzią na takie potrzeby związane z komunikacją włączającą i językiem równości jest Porozumienie Bez Przemocy (ang. NVC – Nonviolent Communication). Jak pisze Paulina Orbitowska-Fernandez, certyfikowana trenerka NVC oraz eduScrum, coachka, mediatorka:
Czym jest empatia w biznesie? W podejściu, którym się dzielę, czyli NVC (Nonviolent Communication, po polsku Porozumienie bez Przemocy) oznacza umiejętność słuchania drugiej osoby, by za jej słowami, bez względu na ich treść, odczytywać jej uczucia i leżące pod nimi ważne dla tej osoby potrzeby. Dobre wieści są takie, że możemy się jej nauczyć i okazywać ją sobie. Podstawowym założeniem empatycznej komunikacji jest świadomość, że za komunikatami i działaniami kryje się coś ważnego (nasze potrzeby). Dzięki kompetencjom nabywanym podczas warsztatów uczestniczki i uczestnicy formułują jasne wypowiedzi tak, by były jak najbliższe ich intencji oraz słuchają drugiej osoby tak, by tę intencję zrozumieć. Umiejętnie pytają też, gdy nie są pewni. Dzięki temu minimalizujemy potencjalne nieporozumienia, które najczęściej wypływają właśnie z braku kompetencji, a nie ze złośliwości innych.
W komunikacji empatycznej nie ma miejsca na ocenianie innych, etykiety, obwinianie uogólnienia, porównania i stereotypy dotyczące m.in. wieku, płci, pochodzenia czy zajmowanego stanowiska. Trudno nie zauważyć, że koresponduje to z wynikami badań zaprezentowanymi we wspomnianym już e-booku „Nie mów do mnie ASAP!”. Polscy pracownicy biurowi zapytani o to, jakich słów wypowiedzianych w pracy żałują najbardziej, odpowiedzieli, że:
A określenia oceniające znalazły się wśród sformułowań, które najbardziej irytują nas w pracy.
W komunikacji empatycznej kierujemy się wobec siebie i innych otwartością, ciekawością i akceptacją, a różnorodność traktujemy jako zasób. Zamiast z góry zakładać, że „coś jest nie tak” z osobami, które myślą lub działają inaczej niż my, dopytujemy i szukamy rozwiązań, które łączą różne perspektywy, rozwiązań typu win-win – dodaje Fernandez-Orbitowska.
Dużo emocji w dialogu publicznym budzą zmiany językowe związane z używaniem feminatywów czy kierowaniem komunikatów np. do osób niebinarnych. Część osób jest przeciwna żeńskiej końcówce języka i konieczności znalezienia nowych sposobów wyrazu, by uczynić naszą mowę bardziej inkluzywną i uwzględniającą potrzeby różnych osób. Z badania portali z ogłoszeniami pracy – rocketjobs.pl i justjoin.it – wynika, że ponad 45 proc. kobiet chce, aby używano w stosunku do nich feminatywów w pracy, a z kolei blisko 37 proc. nie ma takich oczekiwań. To kobiety częściej (78,6 proc.) niż mężczyźni (61,3 proc.) używają żeńskich form w środowisku zawodowym.
Dlaczego ludzie nie mają problemu, żeby mówić „aktorka”, ale nie potrafią się przekonać do używania słowa „dyrektorka”? Ma to uwarunkowanie historyczne i dotyczy tylko zawodów czy funkcji, w których wcześniej dominowali mężczyźni: na polu nauki, inżynierii, władzy. Brak feminatywów występuje tam, gdzie pozycja wiąże się ze statusem (prezes, profesor). Problem ten z kolei nie dotyczy słów oznaczających stanowiska o niskim statusie (kucharka, salowa) lub związanych z pozycją bardziej do oglądania niż rządzenia (model i modelka). Ludzie unikają używania feminatywów, bo rzadko je słyszą, albo dlatego, że końcówka żeńska wydaje im się podobna do zdrobnienia.
Nadspodziewanie dużo osób akceptuje słowo prezeska. Powód? Słowo to bywa używane częściej, niż myślimy, choć zwykle nieoficjalnie; mówi się o prezesce Koła Gospodyń Wiejskich, Stowarzyszenia, rzadziej Zarządu Spółki. Natomiast „profesorka” mówiło się kiedyś o nauczycielkach w liceum i to powszechne użycie powoduje wyższą akceptację tego słowa wśród Polaków, choć nie wśród starszych akademików. Najwyższe władze ciągle kojarzą się z formami męskimi – „ministrę” akceptuje tylko 17 proc. Polek i Polaków, bo tej formy wcześniej nie słyszeli, a męska wydaje się bardziej nobliwa.
Kiedy nie używamy feminatywów, trudniej nam wyobrazić sobie awans kobiet na danym stanowisku. Wtedy idealny kandydat w naszym wyobrażeniu ma automatycznie cechy męskie. A kandydatki muszą być dużo lepsze od kandydatów, żeby ich kompetencje były zauważone i uznane. Co za tym idzie – kobiety muszą bardziej udowadniać, że mają odpowiednie kompetencje do danej pracy. Z kolei, kiedy np. przy projektowaniu przestrzeni nie używa się feminatywów, wówczas na myśl nie przychodzą kobiety, które tej przestrzeni używają. I taka przestrzeń nie spełnia ich potrzeb. Co powoduje, że naprawdę może się im trudniej pracować – wyjaśnia dr hab. Jacek Wasilewski, badacz języka i jego działania, wykładowca na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego oraz członek Zespołu Retoryki i Komunikacji Publicznej w Radzie Języka Polskiego.
Dr Marta Bierca, socjolożka, partnerka i współzałożycielka agencji badawczej WiseRabbit. mówi jasno: niebinarność nie jest chwilową modą ani wybrykiem – to fakt, który pracodawcy powinni uwzględniać w swoich działaniach.
Warto dostosować skrypty komunikacyjne, szkolenia dla HR czy wytyczne dla pracowników. Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Research Solutions Agency na zlecenie portalu pracy rocketjobs.pl, ponad połowa (55 proc.) badanych deklaruje, że w komunikacji zawodowej stosuje zaimki zgodnie z preferencjami osób trans, interseksualnych i niebinarnych, niezależnie od ich płci biologicznej. To znaczący odsetek, który pokazuje, że empatia i wyczucie są coraz częściej obecne w miejscu pracy – dodaje Bierca i wyjaśnia, że w w komunikacji z osobami niebinarnymi (i nie tylko) najważniejsze są szacunek, otwartość, normalizacja, autentyzm, uznanie, a także unikanie stereotypów.
W komunikacji zawodowej nie sposób zapomnieć o osobach neuroróżnorodnych, które działają i odbierają świat nieco inaczej niż te neurotypowe.
Praca to nie tylko zadania, ale przede wszystkim ludzie i komunikacja. A ta, jak wiemy, bywa wyzwaniem – zwłaszcza w zespołach, w których część osób myśli i odbiera świat nieco inaczej. Neuroróżnorodność to nie tylko modne hasło, ale realność – szacuje się, że nawet 20 proc. społeczeństwa funkcjonuje w inny sposób niż neurotypowa większość. Wśród nich są osoby z ADHD, w spektrum autyzmu, czy z zaburzeniami uczenia się, takimi jak np. dysleksja. Nie chodzi o to, że nie potrafią pracować efektywnie – potrafią, i to często ponadprzeciętnie. Ale system, w którym funkcjonujemy, nie jest zaprojektowany z myślą o nich.
(…) Osoby z ADHD często zmagają się z trudnościami w komunikacji wynikającymi z impulsywności, problemów z koncentracją, nadwrażliwości na krytykę (RSD) i trudności w przetwarzaniu informacji. (…) Osoby w spektrum autyzmu mogą mieć trudność z tzw. czytaniem między wierszami czy interpretacją aluzji i mowy ciała. Gdy współpracownik rzuca żartem lub mówi coś „na pół serio”, osoba w spektrum może nie wychwycić jego intencji. Z drugiej strony ich własny sposób wyrażania się bywa bezpośredni, pozbawiony typowych uprzejmych ozdobników – co niektórzy błędnie odbierają jako nietakt
lub chłód.
Język kształtuje naszą rzeczywistość. Warto o tym pamiętać, kiedy komunikujemy się ze sobą w pracy, ale też poza nią. Jeśli naszym celem jest się zrozumieć i porozumieć, dobrze jest na bok odłożyć swoje „racje”. Ich posiadanie nie zapewni nam relacji, a to język, jakiego używamy, przyczynia się do ich budowania, również w środowisku zawodowym.
Z poradnika „Nie mów do mnie ASAP! O spoko języku w pracy” dowiesz się między innymi:
Redaktor naczelna RocketSpace.pl
Od ponad dekady działa w mediach. Publikowała w "Polityce", "VICE" czy "Dzienniku Zachodnim". Przez wiele lat pełniła funkcję szefowej serwisu Rozrywka.Blog w Grupie Spider's Web. Na bieżąco śledzi trendy społeczne i wiadomości popkulturowe. W myśl tego, że "wszystko jest połączone", interesuje ją interdyscyplinarne podejście do zjawisk.
Komentarze