W pracy kazali mi korzystać z toalety dla osób z niepełnosprawnościami – Kacper Potępski opowiada o swoich doświadczeniach jako transmężczyzna

Pamiętacie hasło „masz pracę, to się ciesz” z lat 90.? Dziś brzmi jak żart, ale dla niektórych pracowników biurowych to wciąż rzeczywistość. Mimo że żyjemy w czasach, gdy firmy prześcigają się w deklaracjach o trosce o wellbeing, 14 proc. z nas wciąż czuje się w pracy jak „zasób ludzki”, a nie człowiek. I tu zaczyna się prawdziwa historia o tym, czym jest – a czym nie jest – wsparcie w pracy.
Spis treści
W czasach, gdy firmy coraz głośniej mówią o trosce o pracowników i dobrostanie, wciąż – jak wynika z poradnika „To nie są lata 90.? Jak spoko żyć ze sobą w pracy?” – jedna na siedem osób zatrudnionych w biurach (14 proc.) czuje się jak „zasób ludzki”, a nie człowiek. To paradoks, który pokazuje, jak daleko jeszcze droga do prawdziwie partnerskich relacji w miejscu pracy.
A kto tak naprawdę czuje się w jak „trybik w maszynie”? Wcale nie najmłodsi pracownicy, którzy – jak mogłoby się wydawać – mają mniejsze doświadczenie i z uwagi na to nierzadko gorszą pozycję negocjacyjną. Poczucie uprzedmiotowienia dotyka przede wszystkim pokolenie X (20 proc.) i millenialsów (również 20 proc.), podczas gdy wśród pokolenia Z to tylko 9 proc.
Co sprawia, że czujemy się w pracy bardziej jak „zasób ludzki” niż jak człowiek? Duże znaczenie ma to, że liczą się jedynie wyniki, brakuje empatii i doceniania, warunki pracy są niesprzyjające, a dobrostan i rozwój zespołu nie jest priorytetem.
Starsze pokolenia często trafiły na rynek pracy w czasach, gdy rzeczywiście obowiązywała zasada „masz pracę, bądź wdzięczny”. Przez lata przyzwyczajały się do tego, że liczy się tylko wynik, a o potrzebach emocjonalnych czy rozwojowych lepiej nie wspominać. Młodsze pokolenie wchodzi na rynek z zupełnie innymi oczekiwaniami – i co więcej, te oczekiwania są częściej spełniane.
Na szczęście 39 proc. pracowników ma dobre doświadczenia – czują się w pracy traktowani jak ludzie. Ma to bezpośredni związek z budowaniem pozytywnych relacji, byciem częścią empatycznego i elastycznego środowiska zawodowego, a także poczuciem, że pracodawca jest pomocny, zaangażowany i docenia wykonywaną przez nich pracę.
Niestety, jedna trzecia pracowników (33 proc.) nie czuje się wspierana jakkolwiek przez swoją firmę, a ponad co dziesiąty badany (11 proc.) twierdzi, że w jego miejscu pracy nie są dostępne żadne formy wsparcia. Pracownicy – zamiast klasycznych benefitów, np. opieki zdrowotnej bardziej cenią elastyczne godziny pracy, dodatkowe dni wolne i możliwość rozwoju. Tu pojawia się ciekawy problem: pracodawcy oferują to, co sami uważają za ważne, nie zawsze pytając o zdanie swoją kadrę. Rezultat? 36 proc. ankietowanych twierdzi, że ich szef kompletnie nie zna ich oczekiwań.
Wpadliśmy w pułapkę, którą eksperci z branży HR nazywają „wellbeing washing”. Firmy prześcigają się w dostarczaniu różnych benefitów, takich jak sesje jogi czy warsztaty coachingowe, lansując się jako „employee-friendly”, tymczasem wielu pracowników nie czuje, że może otwarcie mówić o swoich problemach, które mogą wpływać na ich pracę.
Połowa z nas uważa, że szef jest otwarty na rozmowy o zdrowiu psychicznym. Brzmi nieźle, prawda? I rzeczywiście, gdyby nas złapała jakaś poważna choroba, większość (54 proc.) zwróciłaby się do pracodawcy o pomoc. Jednak gdy jeszcze bliżej przyjrzymy się temu tematowi, okazuje się, że wielu pracowników wciąż ma opory, żeby zaufać pracodawcom. Co czwarty pracownik – zwłaszcza kobiety i przedstawiciele pokolenia X – uważa, że ich firma wcale nie jest taka otwarta na tematy psychiczne, jak by się mogło wydawać.
A co najgorsze? Gdy przychodzi co do czego, prawie połowa z nas i tak nie poprosiłaby o pomoc przy problemach psychicznych (46 procent). Przy sprawach osobistych typu rozwód? Połowa by się nie zwróciła. A przy kłopotach z dziećmi? Ponad połowa zachowałaby to dla siebie.
Gdy pracownicy mogli wyrazić, za co nagrodziliby swojego pracodawcę, odpowiedzi były zaskakująco proste. Na pierwszym miejscu: umiejętność doceniania, empatia i otwartość na rozmowę (21 proc.). Dopiero potem profesjonalizm i pieniądze. Z kolei gdy mogli udzielić nagany, najczęściej wskazywali mobbing (26 proc.), ale zaraz za nim… spóźnialstwo (19 proc.). To pokazuje, jak ważne są dla nas podstawowe zasady szacunku. Możemy wybaczyć błędy merytoryczne, ale trudno nam przejść obojętnie obok braku kultury osobistej.
Na koniec warto też wspomnieć o jeszcze jednej danej, która jest dowodem na to, że pracodawcy, menedżerowie i sami pracownicy nie powinni lekceważyć znaczenia wsparcia w miejscu pracy. To ono kształtuje nasze samopoczucie, a przede wszystkim sposób, w jaki wykonujemy obowiązki. Aż 66 proc. badanych przyznaje, że pomoc okazywana przez pracodawcę realnie podnosi ich poziom zaangażowania. Wniosek? Ludzie pracują z pasją, gdy czują wsparcie – „zasoby ludzkie” działają dlatego, że muszą.
Z poradnika „To nie są lata 90.! Jak spoko żyć ze sobą w pracy?” dowiesz się między innymi:
A poza tym w środku znajdziesz porady i komentarze od ekspertów i ekspertek z branż HR, szkoleniowej i edukacyjnej. Partnerem głównym poradnika jest eTutor dla firm i ProfiLingua.
Redaktor naczelna RocketSpace.pl
Od ponad dekady działa w mediach. Publikowała w "Polityce", "VICE" czy "Dzienniku Zachodnim". Przez wiele lat pełniła funkcję szefowej serwisu Rozrywka.Blog w Grupie Spider's Web. Na bieżąco śledzi trendy społeczne i wiadomości popkulturowe. W myśl tego, że "wszystko jest połączone", interesuje ją interdyscyplinarne podejście do zjawisk.
Komentarze