Nie panikuj, że rynek pracownika się kończy. Ale pamiętaj: dziś o pracę trzeba się bardziej postarać
Polscy pracodawcy są coraz bardziej wymagający. W lipcu średnia liczba wymagań wobec pracowników w ofertach pracy wzrosła do historycznie najwyższego poziomu. Czy to oznacza, że rynek pracownika odszedł w zapomnienie? Czy też przedsiębiorstwa poszukują po prostu osób, które będą dokładnie dopasowane do wakatów? Na te pytania pomoże nam odpowiedzieć najnowszy raport autorstwa firm Grant Thornton i Element.
Spis treści
Mark Twain miał niegdyś rzec, iż pogłoski o jego śmierci były mocno przesadzone. Podobnie wygląda sytuacja z rynkiem pracy. Raz po raz słyszymy plotki i alarmistyczne głosy, że pracy ma zaraz nie być, a korzystna sytuacja dla pracowników niechybnie odejdzie w niepamięć. Już wkrótce będziemy musieli tyrać u Januszy biznesu za miskę kaszy jaglanej dziennie, kłaniając się w pas, że w ogóle możemy to robić. Tymczasem, jak dotąd, żaden z czynników nie wskazuje na załamanie zatrudnienia lub wzrost bezrobocia, które wciąż znajduje się na historycznie niskim poziomie 5 proc. Zatem zamiast rozpaczać nad jego przedwczesnym odejściem, pozwólmy, by rynek pracownika przemówił sam za siebie. Bez czczych wywodów – zagłębmy się w historię oraz najnowsze dane o jego kondycji.
Rynek pracownika czy pracodawcy – który aktualnie rządzi w Polsce?
Często słyszy się o panującym w Polsce rynku pracownika. Tylko, czy rzeczywiście jesteśmy świadomi, co to określenie oznacza? Niejednokrotnie można nabrać wątpliwości. Zwłaszcza gdy na każdym kroku otacza nas jednocześnie pokoleniowy dyskurs krytykujący minione pokolenia za długotrwałe pozostawanie w latach 90. na stanowiskach w firmach o patologicznych wręcz standardach. Należy jednak mieć na uwadze, iż były to zdecydowanie inne czasy, w których stopa bezrobocia sięgała aż 20 proc. Dołączenie do Unii Europejskiej w 2004 roku dokonało rewolucji w spojrzeniu na sprawy zawodowe. Odtąd odsetek bezrobotnych konsekwentnie spadał, osiągając obecnie poziom jedynie 5 proc. W efekcie praca przestała być towarem luksusowym, na który mogli pozwolić sobie tylko nieliczni. Zaczęli nim być natomiast wykwalifikowani specjaliści – powoli nastawał świt rynku pracownika. Czy jednak dzień chyli się ku końcowi?
Czym jest mityczny rynek pracownika?
Rynek pracownika dotyczy sytuacji, w której to poszukujący pracy mają lepszą pozycję negocjacyjną od pracodawców. Przykładowo, gdy liczba wakatów na określonych stanowiskach przekracza liczbę osób poszukujących pracy. Tym samym jednostki kompetentne w swoich branżach mogą pozwolić sobie na przebieranie w kandydatach na „wymarzonego” przełożonego. Chociaż w mediach od lat nie raz można było usłyszeć o nadchodzącym załamaniu tego stanu, prawda jest taka, że jesteśmy jeszcze daleko od stworzenia warunków, które by do tego doprowadziły.
Nie zawsze było jednak równie kolorowo
Na tym niemal idyllicznym obrazku pojawia się jednak pewna rysa – rok 2020. Zapewne nikomu nie trzeba dokładnie tłumaczyć, co niezwykłego wydarzyło się w tym okresie. Pandemia wirusa Covid-19 doprowadziła do masowego zamykania się i bankructwa wielu przedsiębiorstw. Te, którym udało się utrzymać na nogach, musiały zdecydować się na gwałtowne cięcia kosztów, zazwyczaj idące w parze z redukcją etatów.
Każdy, kto szukał w tamtym momencie pracy, mógł poczuć się jak w symulatorze życia w Hiszpanii. Chociaż słoneczna riviera aż kusi, żeby zatańczyć flamenco, rzeczywistość codziennego funkcjonowania w kraju sangrii to nie jest niekończąca się fiesta. Bezrobocie sięgające niemal 12 proc. sprawia, że na pracę zgodną z kwalifikacjami naprawdę mogą się połasić tylko najlepsi lub największy szczęściarze. Szczególnie trudno jest wbić się młodszym pracownikom, wśród których bezrobocie sięga aż 28 proc. Innymi słowy, ponad jedna czwarta młodych osób poszukujących pracy nie ma szansy na jej znalezienie. W takiej sytuacji pozycja negocjacyjna pracodawcy jest o wiele silniejsza i może on niemalże dyktować swoje warunki zatrudnionym. Brzmi przerażająco? Nie powinniśmy zostawiać takich straszaków w szafie, lecz wykorzystać je jako motywację do ciągłego rozwoju, nie zaś permanentnej prekaryzacji.
Grant Thornton – rynek pracy wyszedł na prostą
Na początku obecnego roku z rynku pracy zaczęły dochodzić niepokojące sygnały. Przykładowo, według danych Grant Thornton w styczniu 2023 roku mocno skurczyła się liczba ogłoszeń względem poprzedniego roku, o aż 17 proc. Ponadto, wiele firm rozpoczęło procesy optymalizacji kosztów, a co za tym idzie nieubłaganych zmian kadrowych. Niektórzy komentatorzy pokusili się nawet o stwierdzenie, że stan rynku pracownika miałby się kończyć. Taki stan trwał jeszcze kilka miesięcy, jednak każda czarna passa musiała mieć kiedyś swój koniec. Lipcowa edycja badania wskazuje na to, że obecnie rynek pracy się ustabilizował, wracając do wcześniej znanych nam poziomów. Spadek liczby ogłoszeń na 50 największych portalach analogicznego miesiąca ubiegłego roku wyniósł już jedynie 1 proc., plasując się w granicach błędu statystycznego.
Jest się z czego cieszyć, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że 2022 był rekordowym rokiem, w którym dopiero co wracaliśmy do pracy pełną parą po pandemii. Oczekiwanie podobnych wyników również w kolejnym roku oznaczałoby kompletny brak świadomości realiów gospodarczych.
W jakich obszarach rzeczywiście odnotowano spadki?
Największą różnicę odczuli sami HR-owcy. Czyżby szewc bez butów chodził? Liczba ofert do pracy w tej branży spadła aż o 42 proc. rok do roku. Co ciekawe, spadek dotyczył głównie stanowisk z dziedziny „miękkiego HR-u”, czyli chociażby rekruterów oraz ekspertów do spraw dobrobytu pracowników. Popyt na specjalistów ds. kadr i płac wciąż utrzymuje się na stabilnym poziomie. Wskazuje na to raport „HR-owiec na rynku pracy” również autorstwa Grant Thornton i Element. Drudzy w kolejce byli specjaliści od IT. Tu wolumen ogłoszeń spadł o niebagatelne 34 proc., najwięcej wśród programistów. Niedobór ofert również boleśnie odczuwają finansiści (-22 proc.), prawnicy (-18 proc.) i marketingowcy (-15 proc.). Koniunktura poprawiła się natomiast w sektorze opieki zdrowotnej oraz dla pracowników fizycznych.
Takie zestawienie nie brzmi zbyt pozytywnie dla nadwiślańskich przedstawicieli zawodów white collar. Aczkolwiek, należy pamiętać, iż występuje tu znaczący efekt bazy ze względu na szczególny charakter poprzedniego roku. Po pandemii, przedsiębiorstwa musiały załatać pewne ważne dziury kadrowe w wymienionych dziedzinach. Często był to jednak proces jednorazowy. Przykładowo, jeśli firma odnalazła w zeszłym roku wystarczająco wielu specjalistów do spraw rekrutacji, nie będzie musiała ich zastępować aż do momentu naturalnej rotacji. Osoby specjalizujące się w owych niszach rzeczywiście muszą się liczyć z mocną konkurencją oraz silną pozycją negocjacyjną pracodawców. Jednak ci bardziej wykwalifikowani, cechujący się dodatkowymi umiejętnościami, znajomością języków lub też kompetencjami miękkimi nie powinni mieć większych trudności w znalezieniu dobrego chlebodawcy.
Rosną wymagania pracodawców wobec kandydatów
Najnowszy raport autorstwa Grant Thornton i Element „Oferty pracy w Polsce” wykazał, że w lipcu ponownie wzrosły oczekiwania pracodawców wobec potencjalnych zatrudnionych. Ich wynik wyniósł średnio 5,7 wymagań na ogłoszenie. W całej historii 4-letniego badania jest to najwyższy wynik. Zdaniem Magdaleny Marcinowskiej, partnera w Grant Thornton i ekspertki do spraw rynku pracy, oznacza to zwiększenie nacisku na dopasowanie kandydatów do stanowisk.
Pracodawcy zaczynają wymagać coraz więcej od kandydatów. Nawet w szczycie pandemii, kiedy mocno ograniczyli potrzeby rekrutacyjne, nie stawiali pracownikom tylu wymogów. Sugeruje to, że pracodawcy – choć nadal szybko się rozwijają i potrzebują rąk do pracy – są pod presją kosztową i starają się robić to maksymalnie efektywnie, czyli jeśli zatrudniają pracowników, to dobrze się im w trakcie rekrutacji przyglądają i mają wobec nich wyraźnie wyższe oczekiwania niż jeszcze kilka miesięcy temu
– czytamy we wspomnianym raporcie.
Wszystko ma jednak również swoje plusy. Wraz z bardziej restrykcyjnymi wymaganiami w ofertach pracy zaczęły również pojawiać się dodatkowe benefity. Średnia liczba zachęt, takich jak karta Multisport, prywatna opieka medyczna lub kultowe owocowe czwartki wzrosła do aż 6,6 na ofertę. Stanowi to ex aequo najwyższy wynik w historii badania.
Czy rosnące wymagania ze strony pracodawców oznaczają, że rynek pracownika czeka zmierzch?
Czy wzrost wymagań oznacza powrót do postpeerelowskiej rzeczywistości, w której to pracodawcy dyktują warunki, a kandydaci usilnie za nimi podążają? Skądże znowu! Bez względu na panujący rynek pracownika, pracodawcy mają takie samo prawo do stawiania pewnych wymagań. Jest to niezbędne do wyłuskania zgłoszeń najlepiej dopasowanych do profilu stanowiska. Jest to zresztą warunek wystąpienia zdrowej konkurencji, która napędza profesjonalistów do rozwijania się oraz pozyskiwania nowych kompetencji. Tym samym opracowywane są na bieżąco coraz to nowe technologie, strategie oraz rozwiązania problemów. Gdyby zabrakło rywalizacji, łatwo mogłoby dojść do stagnacji w obrębie poszczególnych branż. W ofertach pracy największy odsetek stanowi wymóg posiadania odpowiedniego doświadczenia – zaskakujące – oczekuje go blisko 85 proc. zatrudniających. Wysokie noty odnotowano również dla: wykształcenia, dyspozycyjności oraz znajomości języka obcego. Z pewnością jednak dla wyspecjalizowanych pracowników umysłowych nie są to jednak obszary, które miałyby świadczyć o rozpoczęciu dzikiego wyścigu szczurów.
Komentarze