Dlaczego czas na urlopie płynie ci szybciej niż ten w pracy?

Dlaczego czas na urlopie płynie ci szybciej niż ten w pracy? fot. Shutterstock/ViDI Studio

Przeżył to niemal każdy. Z utęsknieniem odliczamy czas do upragnionego wolnego, dopinając ostatnie zadania i skrupulatnie przekazując swoje obowiązki współpracownikom. Minuty zmieniają się w godziny, a tygodnie zdają się trwać całe dziesięciolecia. Kiedy jednak przyjdzie co do czego i poświęcimy się błogiej labie na działce lub odkrywaniu nowych zakamarków świata, czas diametralnie zmienia swoje tempo biegu i ledwo rozpoczęty urlop powoli dobiega końca. Dlaczego czas na urlopie zdaje się płynąć szybciej niż ten w pracy? Nauka zna odpowiedź na to pytanie.

Wyczekiwane wolne dopiero co się rozpoczęło, a już zmierza ku końcowi? Niestety fizyka jest bezlitosna. Według relatywistycznej teorii urlopów – czas na urlopie od pracy płynie szybciej, przyspieszając średnio o 2,8 sekundy na minutę. Przyspieszenie czasowe na początku rośnie wykładniczo do apogeum 13,4 sekund/minutę (kiedy spieszymy się na samolot), żeby następnie opaść parabolicznie i znowu osiągnąć apogeum tuż przed końcem. Częstotliwość i amplituda wahań sinusoidy prędkości czasu mogą różnić się w zależności od zaplanowanych atrakcji.

Chociaż prawdziwe przyczyny nie zawierają aż tak dokładnych danych liczbowych, są nie mniej skomplikowane. Analiza tego, dlaczego czas na urlopie płynie szybciej lub z wiekiem lata wydają nam się krótsze, spędza sen z powiek najtęższych umysłów i jest powodem, dla którego wcale im nie spieszno do wakacji. Czy zatem odpowiedzią okaże się fizyka – pretendentka do tytułu królowej nauk? A może źródeł tego stanu należy szukać w obszarze zgoła metafizycznym? Z pomocą przychodzą psychologia i neurologia!

Czy czas rzeczywiście może przybierać różne tempo?

Czy można jednoznacznie potwierdzić lub zaprzeczyć, jakoby czas na urlopie płynął rzeczywiście szybciej niż podczas pracy? Na pierwszy rzut oka owszem. Minuty, godziny czy sekundy zawsze są bowiem sobie równe. W obu tych sytuacjach co 60 sekund mija jedna minuta. Istotna różnica tkwi jednak w percepcji minionego czasu przez umysł. Na sprawę trzeba zatem spojrzeć nieco filozoficznym okiem. Czy istotniejsze w odbiorze czasu są rzeczywiście mijające chwile czy też to, jak sami do nich podchodzimy? Co z tego, że dwa dni trwają rzeczywiście tyle samo, jeśli jeden niemiłosiernie się dłuży, a drugi przecieka przez palce? Nie jest to jednak kwestia jedynie filozoficzna. Badania z zakresu psychologii doświadczalnej udowodniły, że ludzie regularnie odczuwają różne subiektywne tempa upływu czasu. Co więcej występują uniwersalne wzorce, według których czas może płynąć nam szybciej lub wolniej.

Od czego zależy upływanie czasu?

Percepcja upływu czasu to bardzo skomplikowane zagadnienie, o którym wciąż nie wiemy wszystkiego. Udało się jednak określić niektóre ogólne tendencje. I tak oto czas zdaje się zwalniać, gdy robimy coś nieprzyjemnego albo odczuwamy lęk. Wynika to z faktu, że organizm znajduje się wtedy w stanie podwyższonej gotowości i uważnie przygląda się każdej sekundzie. W efekcie mózg odbiera te okresy jako dłuższe. Z kolei gdy jesteśmy zadowoleni, wydaje się, że wszystko mija jak z bicza strzelił.

Jedna z hipotez wyjaśniających to zjawisko łączy je ze zwiększonym wydzielaniem dopaminy w mózgu. Pod jej wpływem dłuższe okresy są postrzegane jako krótsze. Inny mechanizm dotyczy obecnych w umyśle horyzontów czasowych. Podczas przyjemnych i angażujących czynności mamy tendencję sięgać myślami dalej w przyszłość niż podczas tych nieprzyjemnych. Paradoksalnie mózg subiektywnie postrzega oba z tych interwałów jako te o podobnej długości, czyli te przyjemne płyną szybciej. Zjawisko to ma również wiele innych wyjaśnień zarówno psychologicznych, jak i neurologicznych. Na tym jednak nie koniec! Tempo odczuwanego upływu czasu nie zależy jedynie od naszej obecnej sytuacji, ale również… od naszego wieku.

Powrót do przeszłości

Kiedy rozpamiętujemy lata dzieciństwa, wydaje się nam, że dni były jakieś dłuższe. Po szkole zostawał jeszcze czas na odrobienie lekcji, zabawę na podwórku, obejrzenie bajki, poczytanie książki czy granie na komputerze. A to wszystko mimo tego, że chodziliśmy wcześniej spać. Czy zasługą był wyłącznie młodzieńczy wigor? Wizja, że miałby się on skończyć już po zmianie kodu na dwójkę z przodu, brzmi skrajnie przygnębiająco. Przecież to nawet jeszcze nie półmetek. Skoro jednak jesteśmy na etapie podstawówki, warto sięgnąć do przywoływanego ze znacznie mniejszym sentymentem wspomnienia, czyli lekcji matematyki. A dokładniej ułamków.

Nie trzeba być orłem z królowej nauk, żeby ogarniać tę dziedzinę na prostych przykładach. Jabłko podzielone na 3 składa się z większych cząstek niż pokrojone na 7. W rezultacie jedząc jego 1/3 bardziej się nasycimy i nacieszymy smakiem dojrzałego owocu. Z życiem sprawa wygląda podobnie. Może się wydawać, że szczenięce lata bardziej obfitowały we wszelakie przygody i przełomowe wydarzenia. Tymczasem rok jest równy do roku, zawsze ma 365 lub 366 dni. Kiedy jednak stanowi przykładowo 1/7, czyli około 14,3 proc. wszystkich naszych przeżyć, każde zdarzenie staje się bardziej znamienne. W wieku 25 lat jest to raptem 1/25, czyli jedynie 4 proc. Ponadto, w młodym wieku wiele doświadczeń jest dla nas nowych, emocjonujących i wartych zapamiętania. W rezultacie każdy rok staje się naszpikowany wrażeniami jak podczas podróży dookoła świata.

Warto mieć na względzie, że lekcje jakkolwiek by się nie dłużyły, zazwyczaj zajmowały mniejszy zakres tygodnia niż codzienna 8-godzinna praca. Do tego dochodziły dni wolne, krótsze ze względu na apele lub wycieczki, no i oczywiście wakacje trwające przez całe lato. Czy jednak naprawdę 2-tygodniowy wyjazd obecnie zdaje się mijać szybciej niż pełne wrażeń kolonie z przyjaciółmi? Tego nie sposób jednoznacznie ocenić. Z pewnością jednak czas na urlopie płynie szybciej niż ten spędzony przed ekranem służbowego laptopa.

Kiedy dobrze się bawimy czas zdaje się płynąć szybciej, ale zapamiętujemy więcej

Mawia się, że przy dobrej zabawie czas płynie szybciej. Niewątpliwie, kiedy poświęcamy się aktywnościom, które sprawiają nam ogrom przyjemności, aż chciałoby się zakrzyknąć za powieściowym Faustem: „Chwilo trwaj, o chwilo jesteś piękna!”. Te jednak zdają się mijać w ciągu ułamków sekund, pozostawiając za sobą jedynie sentyment i tematy do kolejnych pogaduszek. Paradoksalnie, w dalszej perspektywie, odbiór tych wydarzeń zapamiętujemy jako trwający dłużej. Prof. Elżbieta Szeląg, kierownik Pracowni Neuropsychologii Instytutu Biologii Doświadczalnej im. Marcelego Nenckiego PAN wyjaśniła tę kwestię w wywiadzie dla Operonu:

Nuda wydłuża czas, ale tylko w trakcie jego odmierzania, gdy określamy go, będąc wewnątrz doświadczenia, czyli w chwili teraźniejszej. Jeśli natomiast wspominamy, co się wydarzyło, czyli odmierzamy czas retrospektywnie, odnosimy odwrotne wrażenie. Mamy wówczas poczucie, że ciekawie spędzone popołudnie trwało długo, a to mało zajmujące minęło w oka mgnieniu.

Jak bezpłatnie przedłużyć sobie urlop?

Z perspektywy czasu będziemy najlepiej pamiętać wolne dni obfitujące w wydarzenia i nowe doświadczenia. Żeby wspomnienia były jak najlepsze warto zatem zadbać o jak najwięcej unikatowych przeżyć. To jest możliwe przy niemal każdym sposobie wypoczynku. Próbowanie egzotycznych dań, podziwianie zapierających dech w piersiach pejzaży, zwiedzanie monumentalnych zabytków, poznawanie lokalnej kultury i zawieranie znajomości to raptem kilka przykładów na intensyfikację przeżyć na wyjeździe. Co jednak zrobić, jeśli nasz odpoczynek wygląda bardziej pasywnie? Nie wszystko stracone! Jeśli dotychczas przy basenowym leżaku zawsze wiernie towarzyszyły nam krzyżówki, może pora zamienić je na sudoku. Grunt to zapewnić sobie bodźce, które nie są dla nas standardowe. W ten sposób nawet drobne zmiany nawyków bądź spontaniczne inicjatywy sprawią, że będziemy pamiętać minione wakacje jako „ten wyjątkowy wyjazd, gdy…”.

Cóż jednak zrobić, żeby przedłużyć sobie wyjazd jeszcze w trakcie jego trwania? Badania wskazują, że subiektywnie postrzegany bieżąco czas wydłuża się, gdy odczuwamy strach lub nudę. Tych odczuć zazwyczaj jednak lepiej nie zabierać ze sobą na wakacje. Znacznie lepszym rozwiązaniem będzie inna sztuczka, którą również podpowiada nam nauka. Czas będzie trwał nieco dłużej, gdy zamiast myśleć o nieuchronnie zbliżającej się dacie końcowej wyjazdu, skupimy się na czasie jego trwania. Myślmy o dwutygodniowym urlopie w kontekście momentu, w którym się obecnie znajdujemy zamiast nagminnie zerkać w przyszłość ku powrotowi do pracy.

W rezultacie, nasze postrzeganie czasu powinno się wydłużyć. Ponadto, warto okrasić je odrobiną zdumienia i zadumy. Są to bowiem kolejne odczucia, które pozwalają nam odbierać chwile jako dłuższe. Być może dzięki tym kilku trikom będziemy się czuli bardziej wypoczęci wracając do codziennych obowiązków. Najlepszą cechą tej metody jest jednak to, że przedłuży nam urlop bez zabierania kolejnych cennych dni z dostępnej puli.

Redaktorka

Z wykształcenia filolog języka francuskiego, jednak od najmłodszych lat emocjonalnie związana z dziennikarstwem i działalnością literacką. Interesuje się szerokim wachlarzem tematycznym, zaczynając od kwestii językowych, kulturowych i społecznych, poprzez finanse i ekonomię, aż po naukę i prawo. Można powiedzieć, że w życiu podąża za iście renesansową definicją bycia "humanistą".

Reklama pracy dla kierowcy

Czytaj także

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Informacje zwrotne w tekście
Zobacz wszystkie komentarze