A ty chciałbyś wiedzieć, ile zarabia twój szef? Jawność wynagrodzenia to w Polsce wciąż temat tabu

A ty chciałbyś wiedzieć, ile zarabia twój szef? Jawność wynagrodzenia to w Polsce wciąż temat tabu fot. Na Dywaniku / RocketJobs.pl

Jawność wynagrodzeń zdaje się nie mieć dla siebie miejsca w Polsce. Od zawsze panowało u nas przekonanie, że wysokość wynagrodzenia jest sprawą prywatną. Pracodawcy niechętnie dzielili się tą informacją z pracownikami, a ci sami często wstydzili się rozmawiać o swoich zarobkach ze współpracownikami, traktując ten temat jako swoiste tabu. Nic dziwnego. Obawiamy się, że na światło dzienne mogą wyjść poważne dysproporcje. Albo przedstawimy się w roli niedofinansowego „frajera”, który pozwala się wykorzystywać, albo też zostaniemy obiektem zazdrości, któremu z pewnością nie należy się tyle, ile zarabia. A takie tajemnice sprzyjają nierównościom płacowym, dyskryminacji i niesprawiedliwości.

Problematyka jawności wynagrodzeń wraca co jakiś czas do debaty publicznej. Pewnym zaskoczeniem może być, że po drugiej stronie Bałtyku, w mroźnej Skandynawii, jawność wynagrodzeń i dochodów jest przyjmowana z gorącą serdecznością. I to nie od dziś. W Szwecji i Norwegii deklaracje podatkowe były z zasady dostępne do wglądu publicznego aż od 1766 roku i ustawowego zniesienia państwowej cenzury. Aczkolwiek, w ostatnich latach dostęp do nich został w pewnym stopniu ograniczony ze względu na zasady związane z ochroną prywatności. Niemniej, potomkowie Wikingów zdają się uznawać transparentność za coś naturalnego. Czy takie coś ma szanse powieść się również w Polsce? Bez wątpienia przekonamy się o tym w 2026 roku. Chyba że do tego czasu sytuacja wyklaruje się samoistnie.

Jawność wynagrodzenia, czyli dlaczego nasze zarobki muszą być owiane tajemnicą?

Pieniądze zawsze stanowiły drażliwy temat. Czy to ze względu na to, że ktoś ma ich za mało, czy też za dużo. W końcu, jeśli nie ma, to pewnie leń i nierób, a jak w nadmiarze, to na pewno złodziej i malwersant – jak zazwyczaj głoszą satyryczne produkcje ukazujące relacje sąsiedzkie. Nabieramy więc wody w usta i starannie dążymy do uniknięcia niewygodnej kwestii, podążając za zasadą, że mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Przecież kto by się nie pokusił na odrobinę złota?

Żadnej tajemnicy nie da się jednak utrzymywać wiecznie, prędzej czy później pojawiają się znaki i poszlaki pozwalające wyciągnąć wnioski o czyjejś kondycji finansowej. Zwłaszcza, gdy ktoś próbuje ukryć niskie zarobki, żyjąc ponad stan. Nie jest to bynajmniej żadne nowe zjawisko, już w XIX-wiecznej „Lalce” Bolesława Prusa przedstawiono rodzinę Łęckich, zubożałych szlachciców z problemami finansowymi. Jakkolwiek by nie starali się ukrywać tej informacji i zachować pewien poziom codziennego funkcjonowania, wieści o ich tarapatach prędzej czy później rozeszły się po świecie. W drugą stronę nie jest zresztą łatwiej. Czujne oko osiedlowego monitoringu z pewnością bez problemu zdybie karton po nowym telewizorze 80-calowym lub wymianę auta na kultowego passata 1.9 TDI.

Jedynym przypadkiem, gdy możemy chcieć, żeby inni dowiedzieli się o naszych zarobkach, są zatem momenty, kiedy w swoim odczuciu mamy czym się pochwalić. Dyktuje nam to chęć zaimponowania innym oraz pewna doza próżności. Często chcemy zademonstrować nasz wielki dom, a w nim gęsi, kury i konie (lub ich współczesne odpowiedniki) niczym w śpiewanym przez Bernarda Ładysza utworze „Gdybym był bogaty”. W przeciwnym wypadku lepiej jednak zamknąć gębę na kłódkę. Budujemy w ten sposób rzeczywistość opartą na pozorach i domysłach. W dłuższej mierze mogą one wyrządzić nam więcej szkody niż pożytku.

Co sądzą o tym prawdziwi Polacy?

Zapytaliśmy naszej społeczności, dlaczego – ich zdaniem – Polacy podchodzą sceptycznie do bezpośredniej rozmowy o pieniądzach. Uczestnicy najnowszego odcinka cyklu „Na Dywaniku”, który poruszył niezwykle istotną kwestię, jaką jest jawność wynagrodzenia, wypowiedzieli się w tym temacie następująco:

Myślę, że może to być widmo przeszłości, kiedy w Polsce ustrój był nieco inny.

W Polsce w ogóle pieniądze są tematem tabu. My się pieniędzy wstydzimy, boimy.

Bo nikt nas tego nie nauczył.

Czy nastał więc czas, aby przerwać tę zmowę milczenia?

Proces rekrutacji a jawność wynagrodzenia

Chyba każdy miał okazję choć raz tego doświadczyć. Oferta pracy wydawała się wręcz doskonała. Możliwość pracy zdalnej, ale też fantastyczna lokalizacja zakładu, krótszy dzień pracy w piątki i oczywiście owocowe czwartki, żeby nie dostać szkorbutu. Marzenie! Po chwili walki z własną niepewnością CV zostało wysłane. Odezwali się – co za ulga – zapraszają na rozmowę. Wszystko idzie gładko aż do momentu, gdy pada to przeklęte pytanie – ile chcielibyśmy zarabiać?

Atmosfera robi się tak gęsta, że można ją ciąć husqvarną. Niczym podczas pokerowej rozgrywki z samymi bossami mafii, jak James Bond staramy się utrzymać emocje na wodzy, kiedy w jednej chwili ważą się nasze losy w danej firmie. Chociaż nikt nie powie tego na głos, to od tej odpowiedzi wszystko zależy. Po serii „to zależy” i „jestem otwarty(-a) na propozycję” w końcu wyrzucamy z siebie kwotę. Rekruter po drugiej stronie stołu zaczyna nam dziwnie przypominać Huberta Urbańskiego z „Milionerów”, który za minutę ma oznajmić, czy przechodzimy do kolejnego etapu. Nic takiego jednak się nie dzieje – ostatecznej decyzji możemy spodziewać się za kilka dni, do kilku tygodni. Jeśli w ogóle warto jej oczekiwać. Bo słynne „dziękujemy, odezwiemy się” może wyrażać więcej niż tysiąc słów, ale niekoniecznie wolę ponownego kontaktu.

Kiedy wracamy do domu, nieustannie walczą w nas te dwa wilki. Jeden zarzuca sobie, że można było podać niższą stawkę. Drugi natomiast nakazuje się cenić i uważa, że można było zakrzyknąć więcej. Jak łatwo byłoby rozegrać ten scenariusz w zupełnie innym kierunku, gdyby oczekiwania finansowe od początku były postawione jasno…

Dlaczego niektórzy pracodawcy obawiają się jawności płac?

Jawność płac i wynagrodzeń bez wątpienia niesie ze sobą wiele korzyści. Takich jak zmniejszenie pola do dyskryminacji płacowej oraz naprawienie asymetrii informacji na rynku. Mimo tego, wiele przedsiębiorstw podchodzi do niej niezwykle sceptycznie. Skąd ten opór? Czy musi to wynikać z chęci płacenia niższych stawek, czy też może istnieją inne, bardziej słuszne powody? Jak najbardziej. Na pierwszym miejscu można wskazać problemy natury praktycznej. Wiele organizacji nie ma bowiem jednolitego i ustrukturyzowanego schematu płac. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy nie istnieją dokładnie wyznaczone stanowiska. A nabór do pracy następuje na zasadzie ad hoc w zależności od bieżących potrzeb. Pełna transparentność wymusiłaby na nich nagłą zmianę postawy i restrukturyzację procesów zarządzania personelem. Na to z kolei nie wszyscy mogą sobie pozwolić.

W wywiadzie dla Yahoo Finance, Ruth Thomas, specjalistka do spraw równości wynagrodzeń w Payscale podkreśla, że w częstą przeszkodą w przejrzystości wynagrodzeń bywa również brak zaufania do wewnętrznych danych płacowych. Choć może to brzmieć nieco absurdalnie, wiele przedsiębiorstw jest podzielonych na liczne komórki organizacyjne o niejednolitych strukturach. Ponadto, część pracodawców obawia się skokowego wzrostu konkurencyjności rynku pracy, a co za tym idzie nagłej podwyżki płac.

Niektórzy zaś uważają, że transparentność oraz idąca za nią większa równość płac na podobnych stanowiskach zniechęca zatrudnionych do starań i negocjacji o indywidualne stawki oraz benefity. Może być w tym sporo racji. W końcu składowa wynagrodzenia nie uwzględnia wyłącznie zajmowanego stanowiska. Na wysokość pensji wpływa również staż pracy, wykształcenie, zaangażowanie pracownika lub jego naturalne predyspozycje. Czy w takiej sytuacji owe czynniki dalej byłyby na równi uwzględniane czy też dążylibyśmy do jak najdokładniejszego ujednolicenia płac? To wszystko brzmi pięknie do momentu, w którym to nasze zarobki są zawyżane, nie zaś współpracownika względem nas.

Przyszłość jawi się transparentną

Nie każdy wie, że już 24 kwietnia obecnego roku miało miejsce epokowe wydarzenie dla jawności płac w całej Unii Europejskiej. Rada UE przyjęła w tym zakresie nową dyrektywę. Zobowiązała ona państwa członkowskie do nowelizacji swoich przepisów w zakresie transparentności wynagrodzeń w terminie do 7 czerwca 2026 roku. Podobnie jak w przypadku innych zarządzeń na szczeblu wspólnoty, ich implementacja może różnić się w zależności od kraju. Niemniej, kilka elementów jest pewnych. Prawdopodobnie najważniejszym dla każdej osoby poszukującej pracy będzie obowiązek podawania zakresu wynagrodzeń na stanowisku przed rozpoczęciem procesu rekrutacji. Niestety, nie oznacza to bynajmniej, że „widełki” zagoszczą w każdym ogłoszeniu. Wystarczy bowiem, żeby kandydat został poinformowany o oferowanych stawkach, np. w zaproszeniu na rozmowę kwalifikacyjną. Jednak będzie to olbrzymie ułatwienie i zmniejszenie stresu dla aplikujących, chcących przygotować się do takich negocjacji. Ponadto, pracodawcy nie będą mieli prawa pytać o wynagrodzenie otrzymywane w poprzednich miejscach zatrudnienia.

Jeśli zaś chodzi o samą transparentność zarobków w miejscu pracy, zatrudnieni pracownicy otrzymają prawo do informacji o zarobkach osób na tym samym lub podobnych stanowiskach. Kolejną, ale niemniej ważną innowacją będzie dostęp do informacji o polityce płacowej i jej wyznaczaniu w przedsiębiorstwach zatrudniających ponad 50 osób. Będziemy mogli więc zapytać pracodawcy, z czego wynika otrzymywane przez nas wynagrodzenie i jak potencjalnie możemy je podwyższyć. Z kolei, przedsiębiorstwa z ponad 100 pracownikami będą zobligowane do przygotowywania specjalnych raportów na temat luki płac pomiędzy pracownikami różnej płci. Wszystkie te wysiłki mają za zadanie zwalczyć dysproporcję i poprawić pozycję negocjacyjnych kandydatów oraz zatrudnionych.

Jakie korzyści może nam zapewnić jawność wynagrodzenia?

Zapytani o chęć dowiedzenia się, ile zarabiają ich współpracownicy, uczestnicy „Na Dywaniku” nie byli jednogłośni. Ciekawość z pewnością popycha ku temu. Taka wiedza mogłaby jednak wiązać się z nieuniknioną koniecznością spojrzenia na sprawy w nowym świetle. Obawiamy się konieczności przewartościowania swoich dotychczasowych wartości pod wpływem nowych bodźców, jednak niesłusznie. Możliwość porównania z osobami będącymi w życiu na podobnym etapie nie musi oznaczać rozczarowania.

To także doskonała „furtka, aby lepiej wycenić swoją pracę” – podkreśla jeden z uczestników nagrania.

Padły również opinie, że jawność wynagrodzenia może być krokiem ku jego sprawiedliwemu przyznawaniu. W końcu bez świadomości niesprawiedliwości nie jesteśmy w stanie jej przeciwdziałać. Czy zatem w Polsce powinna funkcjonować jawność wynagrodzenia? Rozmówcy RocketJobs.pl są zdecydowanie na tak!

Redaktorka

Z wykształcenia filolog języka francuskiego, jednak od najmłodszych lat emocjonalnie związana z dziennikarstwem i działalnością literacką. Interesuje się szerokim wachlarzem tematycznym, zaczynając od kwestii językowych, kulturowych i społecznych, poprzez finanse i ekonomię, aż po naukę i prawo. Można powiedzieć, że w życiu podąża za iście renesansową definicją bycia "humanistą".

Reklama pracy dla kierowcy

Czytaj także

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w tekście
Zobacz wszystkie komentarze