Kiedy zmiana nie dała ci tego, czego chciałeś(-aś). Czym jest „shift shock”?
Zmiana nie zawsze okazuje się trafiona, co nie znaczy, że sama w sobie jest zła. Kiedy wylądowaliśmy w pracy i orientujemy się, że nie jest tak różowo, jak wydawałoby się po rozmowie rekrutacyjnej, czeka nas shift shock. Co to takiego?
Spis treści
Prawie ¾ Polek i Polaków często myśli o zmianie pracy – wynika z badań RocketJobs.pl. I choć na samą chęć zmiany czy bycie do niej zmotywowanymi możemy patrzeć jak na coś pozytywnego i pokazującego np. naszą gotowość do podjęcia ryzyka, posiadania kontroli nad własnym życiem i dążenia do celu, nierzadko te pobudki mają przykre źródło. Wielu polskich pracowników deklaruje, że zarabia za mało (74,1 proc.), praca nie daje im satysfakcji (60,7 proc.), za dużo i zbyt długo pracują (58,8 proc.), a ich zajęcie negatywnie wpływa na ich relacje z bliskimi (39,9 proc.). Kiedy te myśli o chęci zmiany do nas powracają, prawdopodobnie jest to dobry moment, by szczerze ze sobą porozmawiać. A potem zastanowić się, czego naprawdę oczekujemy od życia i stawić czoła lękowi przed nowymi wyzwaniami na drodze zawodowej.
Czasem jednak zmiana pracy na nową nie oznacza automatycznie, że nasze problemy się kończą.
Może tak być z różnych powodów. Np. przebywaliśmy w toksycznym środowisku pracy i musimy nauczyć się radzić sobie w takim miejscu, w którym nas chwalą. To wydaje się śmieszne, ale prawda jest taka, że kiedy pracujemy ponad miarę, a nikt nas nie docenia, może być nam trudniej zaadaptować się w grupie czy uwierzyć, że dobrze wykonujemy swoje zadania. Nieraz jednak zdarza się, że praca, która miała być na papierze spełnieniem naszych marzeń, okazała się być trafieniem pod przysłowiową rynnę. Obiecywano nam gruszki na wierzbie, a my daliśmy się na to „nabrać” i teraz żałujemy. Takie zjawisko, które nierzadko kończy się odejściem przed końcem okresu próbnego w nowej pracy, zyskało swoją własną nazwę – shift shock.
Co to jest shift shock?
Shift shock oznacza sytuację, w której zaczynamy nową pracę i czujemy się nią rozczarowani. Tak bardzo, że nieraz jeszcze przed końcem naszego okresu próbnego decydujemy się z niej zrezygnować. Z jakich powodów? W skrócie: jest inaczej, niż myśleliśmy lub nam obiecywano, bo pracodawca mocno podkoloryzował realia.
W nowej pracy towarzyszy nam niechęć. Mamy poczucie, że nie pasujemy do organizacji albo stanowiska i żałujemy, że zrezygnowaliśmy z poprzedniej posady.
Kiedy już na samym wstępie na myśl o poniedziałku robi nam się niedobrze, jesteśmy rozczarowani realiami, nie czujemy sympatii do przełożonego i zespołu, a obowiązki są inne, niż obiecywał rekruter, wielu z nas wychodzi z założenia, że nie ma się powodu, by się męczyć. To zjawisko, o którym zrobiło się ostatnio głośniej w polskich mediach, wiązane jest z pokoleniem Z (urodzeni po 1995 roku). To właśnie oni – przez jednych nazywani „roszczeniowymi”, a przez innych tymi, którzy walczą o swoje – wnoszą nowe standardy na rynek pracy. Nie chcą godzić się na złe warunki. Nie przywiązują się tak do jednego miejsca jak pracownicy ze starszych generacji. Postrzegają karierę zawodową jak coś, co ma dawać im środki na to, aby móc żyć… po pracy.
Badanie The Muse z 2022 roku, które zostało przeprowadzone na 2,5 tys. respondentów, wykazało, że aż 72 proc. pracowników w swojej karierze zaliczyło tzw. shift shock. Blisko ⅓ z nich zadeklarowała, że szok związany ze zmianą pracy, dotyczył firmy bądź stanowiska. Z kolei aż 80 proc. badanych stwierdziła, że dopuszczalne jest odejście z nowej pracy przed upływem sześciu miesięcy, jeśli nie spełnia ona naszych oczekiwań. A blisko połowa była zdania, że próbowałaby odzyskać swoją starą pracę, gdyby doznała shift shocku w nowej firmie.
To zmiana pokoleniowa, napędzana przez kandydatów z pokolenia Z i milenialsów, którzy częściej wierzą, że relacja pracodawca-pracownik powinna być dwukierunkowa. Co więcej, pandemia uzmysłowiła wielu, że życie jest krótkie, co oznacza, że kandydaci są mniej skłonni do pozostania w niesatysfakcjonującej pracy
– twierdzi Kathryn Minshew, współzałożycielka i dyrektor generalna The Muse.
Shift shock sprzyja oczywiście rotacji w firmach, co z kolei nie sprzyja organizacjom. Kolejne rekrutacje to nowe koszty, czasem przestój w wykonywanych obowiązkach, czas poświęcony na poszukiwanie i wdrożenia. Nie bez znaczenia może być także ocena zatrudnionych już pracowników, którzy obserwując częste zmiany kadrowe, mogą tracić zaufanie do firmy.
Kim jest „skoczek” i czy to na pewno źle nim być?
Wysoka rotacja w firmach to jedno, ale mówi się, że częsta zmiana pracy również nie jest dobrze widziana. Takich, którzy przechodzą z jednej firmy do drugiej, nie pozostając zbyt długo w danej organizacji, zwykło nazywać się „skoczkami”. W mediach społecznościowych można przeczytać pełne obaw pytania: czy powinienem/powinnam wpisywać w CV pracę, w której byłem(-am) tylko dwa miesiące, bo okazała się pomyłką? Albo: co ile wypada zmieniać pracę? Może warto zostać tu jeszcze dwa miesiące, żeby dobrze wyglądało to na papierze, mimo że już nie daję rady?
Po pierwsze, trudno obwiniać się o to, że praca nas rozczarowała i nie chcemy w niej zostać. Zanim nie spróbowaliśmy, nie mogliśmy tego wiedzieć. Po drugie, jeśli dane miejsce negatywnie wpływa na nasze zdrowie, powinniśmy na pierwszym miejscu postawić siebie. Praca nie jest warta poświęcania własnego dobrostanu. Po trzecie, nie ma idealnego czasu, jaki powinniśmy spędzić w danej pracy, aby to dobrze wyglądało w CV. Mówi się, że pracę powinno zmieniać się co 2-3 lata. Ale jeśli dobrze czujemy się w danym miejscu, mamy szansę na rozwój, jesteśmy zadowoleni z warunków pracy, trudno zmieniać firmę i posadę tylko dlatego, że według obiegowych opinii powinno się robić tak czy inaczej. Po czwarte, nie musimy każdej pracy wpisywać do swojego CV. Tym bardziej że nawet nie każda przeszła praca będzie pasować do stanowiska, na które kandydujemy.
Mamy prawo poszukiwać swojego miejsca i nie czuć się z tego powodu winnymi.
Warto jednak mieć na uwadze, że jeśli zmieniamy miejsce raz za razem i w każdym z nich nie jesteśmy w stanie zaakceptować podobnych elementów, problem może tkwić głębiej… w nas. Nie chodzi o to, że to my jesteśmy „ci źli”. Być może musimy przepracować własne podejście do pracy, przekonania o świecie czy sobie. Być może jesteśmy wypaleni zawodowo albo przechodzimy inny kryzys psychiczny. Pamiętajmy, że warto wówczas poszukać i zasięgnąć pomocy specjalisty – psychologa, terapeuty czy psychiatry.
Shift shock. Jak uniknąć szoku w pracy?
Oczywiście, nie da się zabezpieczyć na każdą ewentualność. Czasem po prostu nie udało nam się trafić do takiego miejsca, jak oczekiwaliśmy. Możemy jednak minimalizować ryzyko. Zanim zdecydujemy się na pracę w danej organizacji, warto poczytać na jej temat. A także zasięgnąć opinii pracowników. Zwłaszcza jeśli rozmowa rekrutacyjna odbywa się na żywo, a nie online – możemy wówczas porozmawiać z nimi w ich naturalnym środowisku. Nie bójmy się też zadawać pytań podczas rozmowy kwalifikacyjnej. One również są w stanie dać nam pewien obraz tego, jak wygląda sytuacja w firmie i czy nasze oczekiwania mają szansę zostać spełnione.
Zmiana, która się (nie) udała?
Zmieniliśmy pracę i cóż… wygląda na to, że musimy szukać dalej. To może być zniechęcające i jest to zupełnie normalne. Warto jednak podejść do tego jak do nowego doświadczenia, które nas wzbogaciło. Spójrzmy na pozytywne strony tej sytuacji. Odważyliśmy się stawić czoła wyzwaniu, sprawdziliśmy nowe miejsce i dowiedzieliśmy się czegoś o sobie, a także o branży rynku, zasadach panujących w organizacjach. Wykorzystajmy te lekcję na przyszłość. W końcu jedyną stałą w naszym życiu jest zmiana.
Komentarze