Szef: oferuje owocowe czwartki. Ty: wolisz więcej kasy do ręki. Dlaczego benefity mogą być lepsze, mimo że sam możesz kupić sobie jabłka?

Szef: oferuje owocowe czwartki. Ty: wolisz więcej kasy do ręki. Dlaczego benefity mogą być lepsze, mimo że sam możesz kupić sobie jabłka? fot. Shutterstock / Dmytro Zinkevych

Benefity czy wyższa wypłata? Pracownicze świadczenia pozapłacowe wydają się scamem na miarę powietrza w chipsach. Przecież pieniądze na nie przeznaczane mogłyby trafić bezpośrednio do pracowników. Prawda? Z osób przebadanych w ramach „Barometru Polskiego Rynku Pracy” wynika, że 62 proc. preferuje podwyżkę, a 56 proc. chciałoby chociaż premii. W rzeczywistości jednak sytuacja nie jest tak czarno-biała. Niektóre rozwiązania nie są dostępne dla indywidualnych użytkowników lub pozbawione „pleców” ze strony firmy sporo by traciły na wartości. W końcu lepszy rydz niż nic, a tu mamy do czynienia niemal z całą łubianką.

„Day-o (Banana Boat Song)” Harry’ego Belafonte to prawdopodobnie jedna z najczęściej śpiewanych piosenek w czwartki w polskich biurach. Beneficjenci owocowych czwartków powoli mają już serdecznie dosyć ucierania sobie jabłek na placki i kaczki w pomarańczach zagryzanej chlebkiem bananowym. Na szczęście w utrzymaniu równowagi kalorycznej wdzięcznie wspiera ich firmowa karta Multisport. W przerwie od treningu mogą również przetrącić coś na mieście przy wykorzystaniu bonów żywieniowych otrzymanych od troskliwego pracodawcy. To wszystko brzmi pięknie, ale… nie można by po prostu podwyższyć pracownikom wypłaty i pozwolić, aby wydali ją tak jak chcą? Otóż, to nie takie proste. Dlaczego benefity stanowią kompromis pomiędzy sutą wypłatą a figą z makiem?

Benefity czy wyższa wypłata? Czy na pewno dostalibyśmy tę premię?

Przeglądając oferty zatrudnienia, trudno nie wpaść w malkontenctwo – wszyscy gwarantują ścianę benefitów, ale żeby zapłacić za pracę to już nie ma komu. Natychmiast rodzi się przy tym pytanie, dlaczego zamiast po prostu przeznaczyć środki na wynagrodzenia, przedsiębiorstwa wydają je na karty lunchowe lub dofinansowanie siłowni? Czy tylko po to, żeby pokazać, jakie są „cool”? Ponieważ taka panuje moda? Niekoniecznie! W wielu przypadkach fundusze przeznaczone na benefity wcale nie trafiłyby do naszych kieszeni. A przynajmniej nie w pełnej sumie. Benefity nie są zatem wyłącznie narzędziem do budowania wizerunku (korp. employer brandingu), a formą pośrednią pomiędzy oszczędnością a przyciągnięciem do siebie wartościowych specjalistów. Zatem następnym razem grymasząc nad koszem z jabłkami, zadajmy sobie bardzo ważne pytanie: „Czy wolelibyśmy, żeby tych jabłek w ogóle nie było?”.

Dlaczego benefity czasem się opłacają?

Wydawałoby się, że wypłata środków „na rękę” będzie najbardziej skutecznym środkiem docenienia pracownika. Tymczasem, w niektórych przypadkach świadczenia pozapłacowe mogą być korzystne zarówno dla pracodawcy, jak i dla pracowników. Wynika to z trzech kluczowych aspektów – preferencyjnych zasad podatkowych, możliwości pozyskania zniżek za duże zamówienia oraz szerszego dostępu do usług.

W takich przypadkach benefity będą „tańsze” do przekazania niż gotówka do ręki. Przy ich tworzeniu warto jednak skorzystać z opinii specjalistów od prawa podatkowego. Nie dość, że jest większa efektywność fiskalna, w niektórych przypadkach można skorzystać z wyższej siły nabywczej! W jaki sposób? Negocjując umowę z usługodawcą, chociażby przychodnią oferującą wizyty u psychologów, pracodawca może otrzymać spore zniżki dzięki wielkości zamówienia. To zupełnie jak w przypadku cen hurtowych, które są znacznie niższe od detalicznych.

Wreszcie, nie wszystkie usługi oferowane w benefitach są dostępne dla prywatnych konsumentów. Doskonałym przykładem tej zależności jest karta Multisport dająca dostęp do obiektów sportowych i siłowni za miesięczną opłatą. Jest ona dostępna jedynie dla zatrudnionych. Ponadto, firma może chcieć ukierunkować część wydatków pracowników i zachęcić ich na przykład do prowadzenia zdrowszego stylu życia. Korzystając ze wspomnianej karty sportowej lub abonamentu na prywatną opiekę medyczną, poprawią swój stan zdrowia, co przełoży się na większą efektywność pracy i rzadsze absencje.

Zakładowe Fundusze Świadczeń Socjalnych

Rozglądając się za benefitami w nowej firmie, prawdopodobnie napotkamy na tajemniczy skrót – ZFŚS. Brzmi nieco jak syk węża. Jednak znający tę przedwieczną mowę bez trudu rozpoznają w nim mistyczne zaklęcie „Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych”. Jest to specjalny fundusz, który musi powstać, jeśli firma zatrudnia przynajmniej 50 pracowników. Również, jeśli jest ich pomiędzy 20 a 50, a o utworzenie zawnioskuje związek zawodowy. Mniejsi pracodawcy mogą natomiast utworzyć go dobrowolnie. Służy do finansowania świadczeń socjalnych wspierających pracowników i ich rodziny. Co oznacza to w praktyce?

  • Świadczenia na wypoczynek, na przykład dofinansowanie do urlopu,
  • działalność kulturalno-oświatowa,
  • działalność sportowo-rekreacyjna,
  • opieka nad dziećmi w żłobkach, przedszkolach i świetlicach,
  • pomoc materialno-rzeczowa lub finansowa, na przykład zakup paczek świątecznych oraz zapomogi dla osób poszkodowanych zdarzeniami losowymi,
  • pomoc na cele mieszkaniowe, na przykład pożyczka mieszkaniowa lub remontowa.

W rezultacie to właśnie z niego pochodzą środki finansujące większość benefitów pracowniczych. Z prostej przyczyny – skoro te środki już są, to należy je wydać, a nie można zrobić tego w formie wypłaty. Warto zauważyć, że świadczenia te są z zamysłu adresowane jedynie do osób współpracujących w oparciu o umowę o pracę. Przedsiębiorstwo może jednak rozszerzyć je również o zleceniobiorców poprzez modyfikację regulaminu. Za każdego zatrudnionego pracownika pracodawca zasila środki dorocznie kwotą 37,5 proc. przeciętnego wynagrodzenia miesięcznego w gospodarce. Wypłaty, często w formie korzyści mogą być zwolnione z opłacania składek zdrowotnych i emerytalnych ZUS, o ile ich wysokości zależą od sytuacji materialno-bytowej pracowników. To właśnie dlatego wielu z nas co roku dostarcza pracodawcy ankietę o dochodach i liczbie osób w gospodarstwie domowym. Korzyści są również zwolnione od podatku dochodowego do kwoty 1000 zł rocznie.

Jakich benefitów chcemy?

Z badania „Barometr Polskiego Rynku Pracy” wynika, że spośród wszystkich dostępnych benefitów pracowniczych największym zainteresowaniem dalej cieszą się pieniądze. 62 proc. ankietowanych postawiło zdecydowanie na podwyżkę, natomiast 56 proc. chciałoby chociaż premii. Niektórzy nie są tak pazerni i zadowolą się dofinansowaniem dojazdów do pracy – 31 proc. Niektóre wartości są jednak cenniejsze od złota. Rodzina, przyjaźń, wolność? W pewnym sensie, ponieważ chodzi o możliwość pracy zdalnej oraz 4-dniowy tydzień pracy, 18 proc. i 30 proc. badanych. 28 proc. nie pogardzi również darmowym wyżywieniem w miejscu pracy. Jak wskazuje Krzysztof Inglot, założyciel Personnel Service, autora badania, nadrzędnym celem wszystkich świadczeń wobec pracowników jest odciążenie domowego budżetu, w dowolnej formie.

Benefity czy wyższa wypłata? Karty lunchowe mogą się opłacać – wartość zwolnienia środków na odżywianie wzrasta do 450 zł miesięcznie!

W sierpniu 2023 znowelizowano rozporządzenie ustalające podstawę wymiaru składek na ubezpieczenie społeczne. Jedną z najciekawszych zmian jest znaczne powiększenie zwolnienia dla lubianego przez pracowników benefitu. Chodzi o nic innego, jak dofinansowanie posiłków, które można realizować na przykład w formie karty lunchowej. Wcześniej zwolnienie wynosiło kwotę 300 zł miesięcznie, ale obecnie jest to aż 450 zł. To pozwoli wyrównać straty wartości spowodowane inflacją. Co więcej, benefity na posiłki mogą być finansowane po części lub w całości poprzez ZFŚS. W rezultacie jest to bardzo korzystne rozwiązanie pozwalający przekazać pracownikom wartościowe środki na posiłki znacznie taniej niż po prostu doliczając je do pensji. Jeśli wartość zakładowej karty lunchowej lub posiłków wciąż wynosi tyle co dawniej, to bardzo korzystny moment, żeby upomnieć się o jej waloryzację. Z pewnością pozwoli to zaspokoić apetyt na dodatkowe benefity oraz na nowe doznania kulinarne!

Redaktorka

Z wykształcenia filolog języka francuskiego, jednak od najmłodszych lat emocjonalnie związana z dziennikarstwem i działalnością literacką. Interesuje się szerokim wachlarzem tematycznym, zaczynając od kwestii językowych, kulturowych i społecznych, poprzez finanse i ekonomię, aż po naukę i prawo. Można powiedzieć, że w życiu podąża za iście renesansową definicją bycia "humanistą".

Reklama pracy dla kierowcy

Czytaj także

Komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Informacje zwrotne w tekście
Zobacz wszystkie komentarze